Bardzo ciężko opisać tę książkę w kilku prostych słowach. Przymiotniki takie jak "niesamowita", "rewelacyjna", nie oddają, a wręcza zabierają jej godność i powagę. Choć czyta się ją lekko, tematyka jest niezwykle trudna. Jest to opowieść o śmierci, a także o ironii losu. Jest to historia o tym co najpewniejsze i jednocześnie najbardziej niespodziewane w życiu.
Paul Kalanithi był lekarzem neurochirurgiem. Od wczesnej młodości poszukiwał odpowiedzi na pytania dotyczące życia i śmierci. W tym celu, przez pierwsze lata studiów zgłębiał literaturę. Analizował zagadnienia dotyczące ludzkiej egzystencji, jej znaczenia. W pewnym momencie poczuł, że teoria mu nie wystarcza i tak rozpoczął studia medyczne. To pierwsza część książki odsłaniająca wycinek z życia lekarza. Poznajemy jego dylematy, wątpliwości, ambicje. Drugi etap jest już trudniejszy. Ten bardzo zdolny neurochirurg, po 10 latach praktyki, będąc u szczytu swojej kariery, dowiaduje się, że ma raka i to w bardzo zaawansowanym stopniu. Nagle wszystko się zmienia, a Paul musi odnaleźć się w nowej sytuacji. Musi stworzyć nowego siebie. Próbuje nam o tym opowiedzieć.
Książka jest napisana niezwykle mądrze i rzeczowo. Choć brzmi to dość sztywno, to chyba te dwa słowa najlepiej oddają, to jak autor przedstawia nam swoją historię. Zawaliło mu się życie, a mimo to z jego słów bije ogromny spokój i rozwaga. Czytelnik widzi jego zagubienie, ale jednocześnie siłę. Odnalezienie tego co najważniejsze w tym momencie życia, w tak niepewnej przyszłości, wydaje się wręcz niemożliwe. Ale jemu, krok po kroku, to się udaje.
Ta książka, to jest opowieść Paula Kalanithi'ego. Pewnie nie wiemy wielu rzeczy. Poznajemy tylko to, co on chce nam pokazać. Nie czytamy o jego łzach, załamaniach. On tylko stwierdza, że takie rzeczy miały miejsce. Mimo tego, książka jest bardzo poruszająca. Nie płakałam czytając ją, ale czułam narastający niepokój. Strach o swoich bliskich, o siebie. Ta powieść dotyka naszych najdelikatniejszych "strun". Mówi wprost o tym, czego się tak boimy, co tak odsuwamy od siebie. Kiedy ją skończyłam, usłyszałam ciszę... W głowie pojawiła się myśl, że nic nie jest pewne, oprócz tego, że odejdziemy. Dlaczego to co spotyka ludzi od zawsze, co jest tak naturalne, wywołuje taki lęk? Nawet człowiek, dla którego śmierć innych ludzi była codziennością, w obliczu wyroku jaki usłyszał, stracił to, co pozornie wydawało się przygotowaniem.
Po odłożeniu tej książki, człowiek patrzy na swoje życie z innej perspektywy. Jest ona delikatnym budzikiem ostrzegawczym dla każdego z nas. Ma nas obudzić z naszego marazmu, z naszego narzekania. Mamy docenić własne życie i pamiętać o tym jak bardzo jest kruche.
Powieść musi być bardzo poruszająca dla osób, które walczyły lub walczą z tą ciężką chorobą jaką jest rak. Sądzę, że jej przeczytanie może przynieść im dużą pociechę.
Choć życie w ciągłym strachu i obawie " co może się stać" nie ma sensu, to warto sięgnąć po tę książkę, by sobie przypomnieć co w życiu jest ważne. By sobie uświadomić, jak czasami niewiele od nas zależy. Tu od razu przypominają mi się słowa Woody'iego Allena :
"Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach na przyszłość."
Mądra i rzeczowa lektura.
Polecam!!
Za książkę dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz