sobota, 25 czerwca 2016

Moje wspomnienia z dzieciństwa a "Gdzie jest Dory?" Disney Pixar Wydawnictwo Egmont

Pamiętam, że jako mała dziewczynka dostawałam piękne książki od mojej cioci chrzestnej. Najbardziej cieszyłam się, gdy byli w nich bohaterowie z kreskówek Walta Disney'a. Te książki były dla mnie zawsze przepiękne i bardzo kolorowe. Mała magia we własnym pokoju.   
Chciałam, aby moi synowie też mieli takie miłe wspomnienia ze swoimi lekturami. I w ten o to sposób, w ręce najstarszego trafiły książki z serii "Gdzie jest Dory?". Są one adaptacją filmu, który właśnie zawitał do kin. Dokonała jej Suzanne Francis, a ilustracje są dziełem Disney Storybook Art Team.

W tym momencie dostępne są trzy wersje tej książeczki - "Gdzie jest Dory? Złota księga", "Gdzie jest Dory? Kocham ten film", "Gdzie jest Dory? Wielki Zeszyt filmowy". Wszystkie opowiadają tę sama historię. Różnią się odrobinę ilością ilustracji. Ostatnia z pozycji dodatkowo oferuje naklejki oraz strony do malowania.

Historia opowiada o rybce Dory, która cierpi na zanik pamięci krótkotrwałej. Jako małe stworzonko, przez swoją przypadłość gubi rodziców. Dojrzewa i nie wie do końca skąd pochodzi, ani gdzie jest jej rodzina. W trakcie swojej wędrówki poznaje  błazenka Marlina oraz jego syna Nemo. To oni opiekują się Dory przez cały czas i to oni pomagają w poszukiwaniach jej rodziców. Oczywiście jest to proces pełen przygód i niespodzianek. Nagłe powroty pamięci, wyznaczają kolejne etapy poszukiwań. Nie brak tu momentów pełnych napięcia ( tylko dla dzieci...prawda...), ale także i dobrego humoru.
Mój synek najpierw zapoznał się z rybką - bohaterką książki, potem zabrałam go do kina (pierwszy raz w życiu). Było to dla niego niezwykłe przeżycie. Zobaczenie tych bohaterów na dużym ekranie, jeszcze bardziej zbliżyło go do jego nowych książeczek. Potem biegał po domu ze swoją przyjaciółką Dory. Oczywiście największą frajdę sprawiły mu naklejki, które mógł naklejać w dowolnym miejscu, jednocześnie przypominając sobie postacie z bajki.

Książka posiada niezwykłe ilustrację. Mnie przypominają mój świat dzieciństwa. Nie jestem pewna czy Filip też tak będzie to odbierał, w końcu teraz zabawki i książki są dużo bardziej kolorowe. Jedno jest pewne. Połączenie tych książeczek z filmem na pewno dało mu wiele radości, usprawniło jego pamięć, i pozwoliło na ciągłe powroty do swoich ulubionych bohaterów. Poza tym, poznał bardzo sympatyczną opowieść o przyjaźni i o tym, że nigdy nie należy się poddawać.


 Polecam!

Za książki dziękuję Wydawnictwu Egmont.

środa, 22 czerwca 2016

Na wakacje do Francji czyli..."100 miejsc we Francji, które każda kobieta powinna odwiedzić" Marcia DeSanctis Wydawnictwo Literackie

Sezon wakacyjny już właściwie trwa. Każdy wybiera różne kierunki swojego wypoczynku. Jedni ruszają w Polskę, inni w dalekie, ciepłe kraje. Tym którzy planują odwiedzić Francję, Wydawnictwo Literackie proponuje nową książkę Marcii DeSanctis "100 miejsc we Francji, które każda kobieta powinna odwiedzić".

Jak sam tytuł wskazuje pozycja skierowana jest do Pań. W treści autorka zwraca się  konkretnie do kobiet, niemniej jednak jest w niej wiele informacji, z których skorzystać może każdy, bez względu na płeć.
Marcia DeSanctis teoretycznie wybrała sto miejsc. Ale tak na prawdę,  czasem jedna pozycja to zestaw kilku punktów wartych odwiedzenia. Sama przyznaje, że było bardzo ciężko dokonać wyboru. Ten fakt oraz sposób pisania, pokazuje wielki zachwyt autorki nad francuską krainą. Przez to również, stara się przekazać czytelnikowi jak najwięcej informacji dotyczących podróżowania po tym kraju. Są to cenne wskazówki co do sposobu dojazdu, godzin otwarcia różnych placówek, elementów, na które warto zwrócić uwagę. Trzeba jednak zaznaczyć, że wiele z proponowanych miejsc - sklepów, hoteli, perfumerii, nie należy do najtańszych.
DeSanctis stara się opisywać obowiązkowe punkty zwiedzania takie jak Wieża Eiiffla, Wersal, ale także te, które są raczej mniej znane turystom.  

Choć jest to przewodnik po Paryżu  i pozostałych krainach Francji, to książka stanowi również zbiór ciekawych informacji dotyczących francuskiej historii, literatury, nauki, sztuki, kuchni. Oprócz tego, że można się dowiedzieć czegoś zupełnie nowego, to dodatkowo odwiedzane miejsca zyskują na wartości. Dużo łatwiej je poznać, zrozumieć, ale też i  się nimi zachwycić.
Osobiście bardzo podobały mi się rozdziały dotyczące Prowansji oraz Strasburga. Autorka nadała tyle ciepła i uroku tym obszarom, że zamarzyło mi się tam być. Niezwykle zaszokowała mnie natomiast, historia czterdzieściorga czworo żydowskich dzieci z Izieu. Podczas II wojny światowej, Izieu była dla nich bezpieczną kryjówką. Niestety w momencie, w którym dowiedzieli się o tym Niemcy, wydali rozkaz natychmiastowego aresztowania dzieci. Wszyscy zginęli w Auschwitz. 

Książka DeSanctis zawiera dużo, takich mniej znanych, bardzo ciekawych opowieści.

Autorka przedstawia wszystko barwnie i w taki sposób, że czytelnik zaczyna to wszystko widzieć własnymi oczami. Dodatkowe nawiązanie do różnych filmów, których akcja toczy się we Francji, mają przybliżyć nam opisywane krajobrazy. Pomimo tego wszystkiego, trochę zabrakło mi zdjęć. Co jakiś czas pojawiają się małe, czarno-białe rysunki lub fotografie, w których niewiele można dostrzec. DeSanctis pięknie opisuje wszystkie miejsca, ale czasami  miło by było móc zerknąć na to, czym tak zachwyca się autorka.

Polecam tę książkę wszystkim, którzy już Francję poznali i pokochali, a także tym, którzy właśnie się tam wybierają. Nie będą się przy niej nudzić również te osoby, którzy nie pasują do żadnej z powyższych opcji, a które lubią poznawać nowe miejsca, dowiadywać się nowych rzeczy, choćby po to by taką podróż w przyszłości zaplanować.


Za książkę dziękuję



niedziela, 19 czerwca 2016

Mała "Psotnica" na stronach komiksu czyli "Pippi zawsze sobie poradzi i inne komiksy" Astrid Lindgren, Ingrid Vang Nyman Wydawnictwo Zakamarki

Słynną na cały świat Pippi Pończoszankę, Astrid Lindgren stworzyła by umilić czas choroby swojej siedmioletniej córeczki. Najpierw były to historyjki ustne, które dopiero po trzech latach zyskały formę powieści. 
Wydawnictwo, które publikowało przygody Pippi , i w którym pracowała Astrid Lindgren, zajmowało się również wydawaniem czasopisma dla dzieci. Od 1957 roku, jedną z jego stałych rubryk stał się komiks o Pippi Pończoszance. Autorka pisała jego scenariusze, Ingrid Vang Nyman tworzyła wspaniałe ilustracje. W kolejnych latach opowieści te zebrano i wydano w formie sześciu książek.
A ponieważ w 2015 roku mała bohaterka skończyła siedemdziesiąt lat, Wydawnictwo Zakamarki rozpoczęło odnowioną publikację wspomnianych wyżej komiksów .  Drugą część tego cyklu stanowi "Pippi zawsze sobie poradzi i inne komiksy".

Książka zawiera dwanaście historyjek o najsilniejszej dziewczynce na świecie.  Pippi mieszka razem z małpką, Panem Nilssonem, w Willi Śmiesznotce, przyjaźni się z Anniką i Tommym.  Przeżywa bardzo różnorodne przygody, które ukazują zarówno jej  psotną naturę, jak np.  "Pippi wdaje się w bójkę", ale też jej wielkie serce jak w "Pippi rozbiera choinkę". Nie brak przezabawnych historii, jak np. ta, w której Pippi bardzo stara się być grzeczna na podwieczorku u swoich przyjaciół. Niestety dobre maniery nie są jej mocną stroną, dlatego swoim zachowaniem wywołuje konsternacje u cioci Tommiego i Anniki. Z kolei ulubionym komiksem moich synów, okazał się "Pippi i pożar"(Myślę, że duża ilość wozów strażackich- "iioo iioo" - miała wpływ na ich wybór). 

Czytanie komiksów stało się niezwykłą zabawą dla moich dzieci. Choć jeszcze wiele rzeczy nie do końca zrozumieli, to wspaniałe rysunki i bardzo oryginalne przygody tej małej dziewczynki, wywołały nie jeden uśmiech na ich twarzach. Dla nich było to pierwsze spotkanie z tą bohaterką. Ci, którzy wcześniej ją  poznali, teraz z wielką radością odkryją jej perypetie na nowo.
Myślę, że taka forma opowieści  jest dobrym sposobem na zachęcenie dziecka do czytania książek. Krótkie, ale wesołe opowieści, mogą wywołać zaciekawienie u tej grupy czytelników. Dla tych najmłodszych, mogą stać się elementarzem umożliwiającym samodzielne czytanie, dla starszych natomiast, wstępem  do powieści Astrid Lindgren.
 Jeśli chcecie zapewnić rozrywkę swoim pociechom, marzycie o tym by dowiedzieć co to SPUNK i o tym czy Pippi zostanie wielką piratką; jeśli marzy Wam się chwila w której Wasze dziecko wygląda tak:


 ....musicie koniecznie sięgnąć po ten zbiór !!!!

Polecam!


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Zakamarki




piątek, 17 czerwca 2016

Droga do wolności...."Droga do domu" YaaGyasi Wydawnictwo Literackie

Problem niewolnictwa oraz segregacji rasowej jest ciągle obecny w naszej rzeczywistości. Pewne fakty dopiero w obecnych czasach mogą ujrzeć światło dzienne. Uprzedzenia rasowe dalej mają miejsce,nawet w tym naszym otwartym i tolerancyjnym świecie. Ludzie o czarnym kolorze skóry są wrażliwi na temat własnej historii i tego co przeszli. Po przeczytaniu książki "Droga do domu" Yaa Gyasi, dużo bardziej rozumiem dlaczego. Może wykażę się małą wiedzą, ale szczerze przyznam, że okres niewolnictwa kojarzył mi się głównie z okresem wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście miałam świadomość, że jej zakończenie, nie oznaczało zamknięcia tematu dyskryminacji. Ale nie zdawałam sobie sprawy jak długą "drogę" musieli przebyć ciemnoskórzy, by ich życie na ziemi było tak samo ważne i godne, jak życie białych ludzi.Choć o niewolnictwie napisano już nie jedną książkę, wyprodukowano nie jeden film; takiej opowieści jeszcze na pewno nie znaliście. Yaa Gyasi za pomocą jednej rodziny, dwóch sióstr, opowiada dzieje całego procesu. Robi to w tak poruszający sposób, że nie jest możliwe oderwanie się od lektury.

Na czterystu stronach książki znajdujemy historię siedmiu pokoleń. Ma ona swój początek w XVIII wieku, w Ghanie. W tym okresie, w dwóch afrykańskich wioskach, żyją przyrodnie siostry- Effia i Esi, które nie wiedzą o swoim istnieniu. Ich życie jest punktem wyjścia i niejako wyznacznikiem losów dalszych pokoleń. Każda z nich ma inny start. Effia, wychodzi za mąż za angielskiego kolonizatora, dowódcę Twierdzy Cape Castle. Żyje bezpiecznie u boku swojego mężczyzny. We wspomnianej Twierdzy również poznajemy Esi, ale jej sytuacja jest dużo bardziej dramatyczna. Zostaje wzięta do niewoli i wywieziona za Ocean. Kolejne rozdziały pokazują losy ich dzieci, wnuków, prawnuków...

Książka wciąga od pierwszej strony. To co intryguje, to klimat afrykańskiego świata. Poznajemy cząstkę życia plemiennego, tego jak ono funkcjonowało, jakie rządziły nim reguły. Widzimy też co się stało z miejscowymi w momencie w którym pojawili się biali żądni nowych ziem, bogactw i pieniędzy ludzie. Okazuje się, że przywódcy plemion sami przyczyniali się do nieszczęścia swoich braci. Wizja zarobku usprawiedliwiała ich napaści na inne plemiona i sprzedawanie swoich ludzi Brytyjczykom.
Poznajemy też życie bohaterów, którzy znaleźli się na lądzie amerykańskim. To jak ich traktowano, cierpienie, poświęcenie oraz niesprawiedliwość, są niechlubną częścią historii Stanów Zjednoczonych.
Trzeba zaznaczyć, że powieść choć koncentruje się na temacie niewolnictwa, jest także wspaniałą sagą rodzinną. Odkrywamy tu skomplikowane relacje międzyludzkie: między rodzicami a dziećmi, między żoną, a mężem. Książka to ogromna dawka emocji: ból, tęsknota, samotność, zawiedzione nadzieje, ale i też odrobina szczęścia.

Ukazane losy bohaterów, to nie są radosne historie. Ale na pewno są to opowieści, które poruszają, szokują i wywołują niedowierzanie. Nie mieści się w głowie to, że ludzie, mogli tak traktować ludzi. 
Niesamowite jest dla mnie także to, jak autorka w sprytny sposób tę ogromną historię zamieściła na tak niewielkiej liczbie stron.

Polecam gorąco tę książkę. Lektura warta przeczytania!

Za książkę dziękuję



 

wtorek, 14 czerwca 2016

Ciepło rodzinnych relacji..."ELMER i dziadek Eldo" David McKee Wydawnictwo Papilon

Po raz pierwszy usłyszałam o słoniu Elmerze, podczas jednego z programów, w którym aktorzy i dziennikarze czytają dzieciom bajki na dobranoc. Wtedy, ten przesympatyczny słoń w kratkę (bo tak właśnie nietypowo wygląda) bardzo chciał być taki sam, jak inne słonie. Próbował różnych sposobów, by  zakryć swój wzór. Ostatecznie jednak, dzięki przyjaciołom  zrozumiał, że "inne nie znaczy gorsze" i, że przez swoją kratkę jest wyjątkowym stworzeniem. 
Ta opowieść zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejną z przygód tego oryginalnego zwierzaka. Tym razem  David McKee opowiedział historię o Elmerze i jego dziadku Eldo.

W tej książeczce, Elmer odwiedza swojego dziadka. W prezencie przynosi mu jego ulubione owoce. Jak się okazuje, prezent staje się pretekstem do wspomnień z dzieciństwa. Elmer przypomina dziadkowi, jak Ten kiedyś zabierał go na spacery. Eldo chcąc sprawdzić pamięć wnuka udaje, że nic nie kojarzy. By odświeżyć wspomnienia wyruszają razem w miejsca, które kiedyś odwiedzali i wspólnie przeżywają to wszystko jeszcze raz. Ostatecznie podstęp dziadka wychodzi na jaw, gdyż Eldo nie potrafi ukryć radości z tego, że Elmer niczego nie zapomniał. A najbardziej cieszy go fakt, że wnuk, mimo, że jest dużym słoniem, dalej pamięta o swoim  dziadku.

Ta opowieść bardzo mnie poruszyła. W lekki i zabawny sposób, autor uczy dzieci jak ważne jest dbanie o naszych bliskich. Pokazanie im, że o nich pamiętamy, że są dla nas ważni, jest cenniejsze niż najdroższe prezenty.

Moi synowie z wielkim zaciekawieniem słuchali opowieści o Elmerze i o jego dziadku. Choć są jeszcze mali, to już mają szczególną więź ze swoim dziadkiem. Tak jak Eldo zabierał małego słonia na różne wycieczki, tak i mój Tata, dziadek FiFraKu, codziennie organizuje im spacery w miejsca, gdzie można zobaczyć pieska, koniki, kózki, a nawet pociągi. Chłopcy uwielbiają te piesze wycieczki, są do nich bardzo przywiązani. Myślę, że jak będą już troszeczkę starsi, przeczytanie tej książeczki, dodatkowo uświadomi im, że ich dziadek ich kocha i cieszy się każdym ich gestem.

Piękna, ciepła historia, kolorowe, radosne ilustracje... na prawdę warto zaprzyjaźnić się z Elmerem.

Polecam!!!!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Papilon






sobota, 11 czerwca 2016

Głodni atakują..."Pandora" M.R. Carey Wydawnictwo Otwarte


Temat zagłady, końca świata, często powraca nie tylko w filmach, ale i w literaturze. Nasze życie pędzi, pojawiają się w nim co raz większe problemy, nie trudno więc poddać się wizji zniszczenia planety. Po ten  temat sięgnął również M.R. Carey w najnowszej powieści "Pandora".
 
Akcja książki rozpoczyna się w bazie położonej kilkadziesiąt kilometrów od Londynu. Jest to miejsce w którym prowadzone są badania  związane z wielkim Załamaniem, które dotknęło ziemię. Ludzkość została zaatakowana przez grzyb Ophiocordyceps. Ten mikroorganizm atakując przejmuje władzę nad ludzkim umysłem, zmuszając ciało tylko do jednej czynności- zjedzenia innego człowieka. Ludzie zarażeni, nazywani są Głodnymi. 
W bazie, naukowcy próbują jak najwięcej dowiedzieć się na temat tej zarazy. Badania prowadzone są w dosyć bezwzględny sposób. Przedmiotem doświadczeń są dzieci, będące nosicielami grzyba. Jedną z nich jest Melanie, bystra dziewczynka, bezgranicznie zakochana w swojej nauczycielce, pani Justineau. Dziecko jest gotowe zrobić dla niej wszystko. Życie w bazie toczy się w miarę jednostajnym rytmie, przynajmniej z perspektywy dzieci, ale wszystko zmienia się gdy placówka zostaje zaatakowana przez buntowników zwanych Złomiarzami. Wtedy pozostaje już tylko walka o przetrwanie. Melanie poznaje świat uwalniając z niego dobre i złe rzeczy niczym, Pandora ze swojej puszki.

Akcja powieści toczy się bardzo szybko.Łatwo się w nią wciągnąć. Są oczywiście momenty trzymające napięciu, gdyż nie wiadomo do końca czy bohaterom uda się przetrwać. Poza tym ciągle nie jest jasne, kto jest tym dobrym.

To co spodobało mi się najbardziej, to pomysł.Sama idea tego typu zarazy, ludzie atakujący siebie nawzajem, już wzbudziła sporo refleksji.Oczywiście nie sposób nie odnieść tego do naszej rzeczywistości.
Czy już nie jest tak, że choć bez fizycznego kontaktu, i tak po trochu "zjadamy siebie nawzajem"?  Tyle nienawiści i wrogości, która nas otacza sprawia, że czasami mam wrażenie, że zagłada już się zaczęła. Wojny, walka o władzę, zamachy, uchodźcy... Ludzie sami atakują siebie, niszcząc wszystko wkoło. Nie musi mieć miejsce kanibalizm, by świat i człowieczeństwo po trochu zanikało.

W książce można również odnaleźć pytanie, gdzie jest granica ingerencji człowieka w naprawianiu naszej rzeczywistości? Czy na prawdę każdy krok, nawet najbardziej brutalny, można usprawiedliwiać ratowaniem całej populacji? Czy to też nie pozbawia nas człowieczeństwa? Kim jesteśmy żeby ocenić, że jedno życie jest mniej ważne, niż życie tysiąca...

Te i inne wątpliwości rodzą się podczas lektury "Pandory". Osobiście pierwszy raz miałam kontakt z gatunkiem urban fantasy. Przyznam szczerze, że pomimo lekkiego języka i wartkiej akcji, trochę ociągałam się w czytaniu.  Nie jestem do końca pewna czy wynikało to z tego, że ten rodzaj literatury jednak nie jest moim ulubionym, czy może sama książka nie jest aż tak rewelacyjna. Wiele fragmentów, które miały być emocjonujące i trzymać w napięciu mnie trochę męczyło. Kiedy już czytałam, to nie sprawiało mi to trudności. Ale niestety, po odłożeniu książki ciężko było mi do niej wrócić.

Mimo moich końcowych rozterek uważam, że warto przeczytać "Pandorę". Oprócz refleksji nad tym dokąd zmierza ten świat, jest to ciekawie opisana historia, która przecież zawsze może się wydarzyć.Zwolennicy tego typu opowieści, nie powinni czuć się zawiedzeni. Obiektywnie uważam jest to dobra książka na weekend, bez wygórowanych oczekiwań.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Otwarte


wtorek, 7 czerwca 2016

Pierwsze kroki z komiksem...."Wojtek i Rudy w tarapatach" Piotr Hołod Wydawnictwo EGMONT



Tym wyznaniem może narażę się wielu osobom, ale  muszę szczerze napisać, że do tej pory nie miałam do czynienia z komiksem, nawet z tzw. klasyką. Oczywiście, jako młodsza siostra dwóch braci, gdzieś na ich półkach widziałam "Tytusa, Romka i A'Tomka", ale nigdy specjalnie nie interesowałam się tym gatunkiem. Los tak chciał, że życie połączyło mnie z wielkim fanem komiksów. Jego liczne historie na temat tej formy literackiej, wywołały u mnie ogromną ciekawość. A ponieważ w ręce wpadło mi najnowsze dzieło Piotra Hołoda, postanowiłam nie opierać się dłużej i odważnie "wypłynąć na nieznane mi dotąd wody".

Książka jest zbiorem zabawnych opowieści o losach dwóch przyjaciół - nosorożca Wojtka i łosia zwanego Rudym.  Ich przygody są zawsze niezwykłe i pełne niespodzianek. Przyjaciele mają niezliczoną ilość najdziwniejszych pomysłów, które najczęściej nie kończą się dla nich zbyt dobrze.


Piotr Hołod  poprzez losy swoich bohaterów, pokazuje uroczą stronę dzieciństwa i przyjaźni. Czytając poszczególne historie od razu widziałam świat dzieci, które mają takie sposoby na zabawę, o jakich dorosłym się nawet nie śniło. I tak znajdziemy tu opowieść o tym jak "spiskiem" wytłumaczyć brak pracy domowej,  a także konkurs o "najlepszym rozchlapywaczu na osiedlu". Rozbrajające są również opowiastki, które karykaturują naszą rzeczywistość jak np. opowieść o zdrowym, drugim śniadaniu czy o tym jak kobiety manipulują mężczyznami. Moją ulubioną jest  "Powitanie", które pokazuje jak przywitać się z koleżanką, by przy tym nie stracić szacunku w oczach kolegów.


Komiks okazał się na prawdę rewelacyjną lekturą. Ciekawe historie, fantastyczne rysunki. Wydaje się być książką dla każdego.Zainteresował się nią nawet mój czteroletni syn, mimo, że nie do końca mógł wszystko zrozumieć. 

Jak mawia moja druga połówka, komiksy są dobrym sposobem zachęcenia dzieciaków do czytania książek. Jeśli potrzebujecie tego rodzaju wybiegu, myślę, że przygody Wojtka i Rudego są dobrym wyborem (a na pewno bardzo śmiesznym wyborem).

Warto wspomnieć, że ten komiks został nagrodzony w drugiej edycji "Konkursu im.Janusz Christy na komiks dla dzieci."

Polecam!!!

Ps. Oprócz wspomnianych zalet ma jeszcze jedną...może nie widać najwyraźniej, ale komiks ten pomaga się przemieszczać ;)





Za książkę dziękuję Wydawnictwu EGMONT.







niedziela, 5 czerwca 2016

Kto kieruje moim życiem? "Moja Ananke" Ewa Nowak Wydawnictwo Literackie

"Tak miało być". Chyba najlepsze określenie tego, jaką moc według greckich wierzeń posiada bogini Ananke. W swojej najnowszej książce Ewa Nowak porusza problem nieuchronności pewnych zdarzeń w młodzieńczym życiu.

Jagoda to wiodąca szczęśliwe życie nastolatka. Czego się nie dotknie wszystko jej wychodzi, wszystko się układa. Jest zwyczajną, skromną dziewczyną. Ma wspaniały dom, wspierających rodziców, brata Ignacego, z którym łączy ją wielka wieź. Poznaje interesującego chłopaka, snuje plany na przyszłość.  Świat stoi przed nią otworem.Wszystko jest jak z bajki... do pewnego momentu. Jagoda dochodzi do życiowego zakrętu i musi wybrać odpowiednią drogę.

Ewa Nowak, tym razem kieruje do młodzieży pytanie: czy to my decydujemy o naszym życiu, czy jest ono już z góry ułożone. Taka wątpliwość zmusza młodzież do refleksji i do zatrzymania się w tym młodzieńczym pędzie. Przyjęcie założenia, że "los tak chciał", jest dużo prostsze i zwalnia z odpowiedzialności. Nie trzeba myśleć o konsekwencjach. Ale czy jest to właściwa droga?

Podczas czytania tej lektury przeprowadziłam mały eksperyment. Z książką zapoznałam się ja - kobieta po trzydziestce, moja bratanica - nastolatka, jej babcia- kilkudziesięcioletnia pani. Ciekawe było nasz spojrzenie na tę powieść.

Według mnie,poruszane w książce kwestie, są sprawami, które mogą dręczyć nastolatki, a o których ciężko jest rozmawiać.Dzisiejsze nastolatki żyją w dobie internetu i teoretycznie mogą tam dowiedzieć się wszytskiego. Ale tak na prawdę może być im trudno znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące życia. I tu Ewa Nowak wspaniale odnosi się do problemów, których pojawienie się w okresie dojrzewania jest nieuniknione.

Moja nastoletnia bratanica, stwierdziła, że ta powieść ją poruszyła. Przeczytała ją jednym tchem. Problemy z jakimi zmagała się Jagoda były dla niej jeszcze abstrakcyjne, ale mimo wszystko wywołały niepokój i wiele wątpliwości.

Babcia natomiast, również zachwycona książką, historię w niej opowiedzianą, potraktowała przede wszystkim jako przestrogę i lekcję dla swoich wnuczek.

Trzy pokolenia, podobne podejście, choć reakcje adekwatne do wieku.

Chcecie porównać swoje spostrzeżenia? Przeczytajcie "Moja Ananke".

Polecam!

Za książkę dziękuję
.

piątek, 3 czerwca 2016

Niezwykłe i różnorodne losy ludzkie...."Listy niezapomniane" Tom II Shaun Usher Wydawnictwo SQN

Sto dwadzieścia cztery listy. Sto dwadzieścia cztery historie z czyjegoś życia. Sto dwadzieścia cztery rozmaite, zabawne, smutne, poważne, zaskakujące opowieści. Ogrom wiedzy, historii, wycinków ludzkiego życia. Nie jestem przekonana czy starczy mi słów, by opisać jak wielkie wrażenie wywarła na mnie ta książka.

Shaun Usher po raz drugi zebrał i opublikował listy, które miały niesamowity wpływ na czyjeś życie, które zadecydowały o losach ludzkości, ale też takie, które po prostu pokazywały czyjeś uczucia lub poruszały niezwykle ważne sprawy. Autor usystematyzował wszystkie listy, ponumerował je, do każdego załączył krótki opis twórców i sytuacji, której dana notatka dotyczyła. Dzięki temu oprócz zrozumienia kontekstu wypowiedzi, można bardzo wiele się dowiedzieć, nauczyć. Każda opowieść zaopatrzona jest w zdjęcie oryginału dzieła, ewentualnie autora lub sytuacji, której dotyczy. 



Osoby, które pisały tę korespondencją to najczęściej znane postacie. Ale znajdziemy tu także korespondencję zwykłych, szarych ludzi. Tematyka jest różnorodna. Od bardzo ważnych spraw politycznych, przez ekologie, muzykę, do rzeczy czysto ludzkich jak narodziny, śmierć, rozstania. Dzięki temu myślę, że na prawdę każdy znajdzie tu coś dla siebie. 

List Hugh Dowdinga do Winstona Churchilla, który uchronił Wielką Brytanię przed klęską w walce z Niemcami podczas II wojny światowej. Notatki pasażerów lotu nr 123 do swoich bliskich tuż przed katastrofą. Korespondencja między zwykłą nauczycielką Jo Ellen Misakian, a współpracownikami Francisa Forda Coppoli, która zaowocowała powstaniem filmu "Outsiderzy". Odpowiedź młodego Dawida Bowie'go do fanki ze Stanów Zjednoczonych.  Pełen odniesień do fekaliów, list Mozarta do swojej kuzynki ( ba! nawet swojej sympatii ) Marianne. Wreszcie kontakt miedzy Barbarą Bush, a Marge Simpson. To tylko niektóre przykłady wspaniałej lektury. Niestety nie sposób wymienić wszystkich, choć właściwie każdy wart jest wspomnienia.

Oprócz doskonałej lektury, książka dodatkowo przypomina nam jak wielką moc ma sztuka epistolarna. Dzięki temu, że te listy przetrwały możemy uzyskać ogromną wiedzę. Sam twórca tej książki zachęca i nas do złapania za długopis i napisania paru słów. Kto wie jaki wpływ,to może mieć na przyszłe pokolenia.

Nie pozostaje mi nic innego jak szczerze polecić "Listy niezapomniane". Sięgając po nie, na pewno się nie zawiedziecie. Co więcej, to Wy decydujecie jak ją czytacie. Czy każdy list po kolei, czy wyrywkowo, czy jednym tchem, czy stopniowo, raz na jakiś czas. Bez względu na to jaki sposób wybierzecie, jedno jest pewne - nie odłożycie tej książki bez przeczytania.

Po stokroć polecam i sama zabieram się za "Listy niezapomniane" Tom I.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN.