czwartek, 28 lipca 2016

Książka na wieczór idealna?"Idealna" Magda Stachula Wydawnictwo Znak Literanova

Jeśli macie ochotę przeczytać coś co wciągnie Was od samego początku; książkę, którą będziecie czytać przy śniadaniu, obiedzie, kolacji i przed snem, to koniecznie musicie zabrać się za debiutancką powieść Magdy Stachuli "Idealna". Nawet jeśli będziecie się czepiać, to i tak jej nie odłożycie!

Anitę i Adama poznajemy w momencie, w którym ich małżeństwo przechodzi kryzys. Długotrwałe starania o dziecko pozostają bez efektu. Walka o posiadanie potomstwa zaczyna ich bardziej dzielić, niż łączyć. Nie potrafią zrozumieć siebie nawzajem, choć oboje tęsknią za tym co było. Adam staje się bardziej wycofany, ucieka z domu. Anita popada w co raz większą depresję, nerwowość. Dodatkowo wokół niej zaczynają dziać się różne, dziwne rzeczy. W swoich szafach, torebkach odkrywa rzeczy, których nigdy nie kupiła. W mieszkaniu pojawiają się znaki czyjejś obecności. Nieufność oraz napięcie rośnie, zwłaszcza, że wokół małżeństwa krąży ktoś żądny zemsty.

Każdy rozdział książki to narracja innej osoby. Poznajemy te same wydarzenia z perspektywy różnych ludzi. Ten zabieg wzbudza ciekawość. Oprócz budowania napięcia, pozwala  zobaczyć, jak dane wydarzenie odbiera kobieta, a jak mężczyzna.  
Również tematyka starań o dziecko, odczuć z tym związanych, może wielu osobom wydać się bliska i znajoma. Myślę, że Magda Stachula potrafiła doskonale przedstawić ten proces, który dotyczy tak dużej liczby ludzi.

Autorka krok po kroku odsłania poszczególne elementy tej tajemniczej historii. Niestety czytelnik szybko dowiaduje się kto stoi za całą kombinacją. Myślę, że można byłoby go trochę dłużej potrzymać w niepewności. Nie zna jednak motywu, a to mimo wszystko dalej buduje napięcie podczas czytania.

W powieści jest trochę małych elementów, które można udoskonalić. Pewne wydarzenia, zwłaszcza w końcowej fazie książki wydają się zbytnio przerysowane, trochę jak z typowo amerykańskich filmów.

Ale mimo tych niedociągnięć, lektura wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Myślę, że każdy kto po nią sięgnie na pewno szybko jej nie odłoży. Jest to taki typ książki, w której czepiasz się szczegółów po przeczytaniu całości, ale w trakcie jej poznawania zostajesz złapany w pułapkę. Uwolnisz się dopiero jak przeczytasz ostatnie zdanie.

Polecam !

Za książkę dziękuję

poniedziałek, 25 lipca 2016

Jak wakacje , to podróże! Jak podróż, to do Sztokholmu! "Sztokholm- znam to miasto" Judith Drews

Wakacyjną porą Wydawnictwo Zakamarki zachęca czytelników do zapoznania się z książką Judtih Drews "Sztokholm - znam to miasto". Tej pozycji nie można jednoznacznie nazwać lekturą, tylko i wyłącznie, dla dzieci.
Owszem, najmłodsi na pewno będą odczuwali dużą frajdę podczas jej oglądania. Dorosli natomiast, mogą wyciągnąć z niej wiele informacji na temat stolicy Szwecji- Sztokholmu. Coś mi się wydaje, że ta książka, choć dużych rozmiarów, może być traktowana jako mini- przewodnik po tym pięknym mieście.
                                                                                                                                       
Autorka na dwunastu stronach przedstawiła najważniejsze, najbardziej znane miejsca w Sztoholmie m.in. Zamek Królewski, Skansen, Muzeum Okrętu Vasa, Kulturhuset-wielki ośrodek kultury. W tych punktach Judith Drews umieściła najbardziej znane postacie ze świata szwedzkiej polityki, nauki i kultury.  Wśród tłumu różnych ludzi, można odnaleźć króla Karola XVI Gustawa, księżniczkę Wiktorię, machającą do kogoś Astrid Lindgren, idącego z prezentem Alfreda Nobla, czytającą pisarkę Selmę Ottilia Lovisa Lagerlof i wiele, wiele innych. Autorka odniosła się również do szwedzkiej tradycji czy wierzeń, jak choćby przez wpadającą do wody Łucję czy spacerującą trollicę.

Chciałabym napisać, że te wszystkie postacie i miejsca rozpoznałam bez problemu. Niestety, nie byłam w Sztokholmie, dlatego wiele rzeczy musiałam doczytywać, bo móc wytłumaczyć je swoim dzieciom. Przyznam, że robiłam to z wielką radością i ciekawością. Na podstawie wielu informacji,  zdjęć nabrałam ochoty by odwiedzić to skandynawskie miasto. 
Książka wydaje się być trudna, ponieważ dotyczy tak konkretnego miejsca, nie do końca znanego wszystkim. Ale z  perspektywy dziecka wcale taka nie jest. Na pierwszych dwóch stronach autorka w pośredni sposób przedstawiła ważne postacie i dołożyła różne zagadki jak np. "Czego przestraszył się król?, "Co Alfred daje Selmie?" , "Prześledź, którędy idzie trollica" itd. Moi synkowie bardzo dobrze się bawili szukając odpowiedzi na zadane pytania. Trzeba przyznać, że znalezienie ich wymaga niezłego wytężenia wzroku. Trudniejsze zadania zamieniałam młodszemu synkowi coś łatwiejszego jak np. znalezienie konia czy samolotu.


Tego typu zbiory są nie tylko doskonałą zabawą dla dzieci, ale również ogromną lekcją.
Chyba do tej pory nie miałam  kontaktu z żadną książeczką dla dzieci, tak bogatą w informacje. Po jej lekturze, sama czuję się dokształcona.


"Sztokholm- znam to miasto" jest dobrym sposobem na organizację czasu dla naszych najmłodszych czytelników, ale również doskonałą bazą do tego by odpowiednio przygotowanym wyruszyć w podróż do stolicy Szwecji. Dodatkowe plusy: twarde, wodoodporne strony!


Polecam  ( nie tylko ja)!!



Za książkę  dziękuję

środa, 20 lipca 2016

Skomplikowane relacje rodzinne..."Córeczka" Agatha Christie pod pseudonimem Mary Westmacott Wydawnictwo Dolnośląskie

Jestem Mamą trzech wspaniałych synów. Raczej nie będę miała córki (przy trójce dzieci tak chyba byłoby jednak najlepiej) i czasem jest mi trochę  żal, że nie mam szansy zbudować tej szczególnej relacji, jaka zachodzi między dwoma kobietami. Ale właśnie w tym momencie, moja najlepsza przyjaciółka dowiedziała się, że będzie mamą małej dziewczynki. To tak dobra wiadomość, jakby dotyczyła mnie. A niesamowity zbieg okoliczności polega na tym, że tego wieczoru postanowiłam napisać o  stosunkach między matką, a córką na podstawie książki "Córeczka" Agathy Christie. 

Anna Prentice jest czterdziestoparoletnią wdową, która od szesnastu lat samotnie wychowuje swoją córkę, Sarę. Między nią, a dziewczyną istnieje szczególna więź, wzajemna miłość, wsparcie i zaufanie. Anna, choć cały czas pilnuje się by nie być zaborczą matką, to mimo to roztacza duży parasol ochronny nad swoją córką. Jest on tak spory, że Sara jest przyzwyczajona do bycia w centrum zainteresowania. Wszystko zmienia się w momencie, gdy Anna poznaje Richarda, z którym chce się związać na stałe. Córka nie chce się z tym pogodzić. Robi wszystko by ten związek nie przetrwał. Zazdrość, wzajemne pretensje, wszystko to wpływa na relacje między kobietami, na ich decyzje, a co się z tym wiąże, na przyszłe życie.

Powieść czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Choć Agatha Christie pisała ją w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku,  to równie dobrze można byłoby ją umieścić w naszych realiach. Relacje matka - córka, są niezwykle trudne. I choć bywa tak, że obie strony chcą dla siebie jak najlepiej, to przez skomplikowaną, kobiecą naturę, czasem po prostu nie umieją się porozumieć. Autorka w  niewielkiej książce, umieściła kwintesencję tego rodzaju stosunków rodzinnych. Postanowiła je obnażyć za pomocą matki chrzestnej Sary, Laury Whistable, psychiatry  posiadającej tytuł szlachecki.  To ona, swoimi uwagami, próbowała nakierować obie kobiety, na to co czują, co to może oznaczać i jaki może mieć wpływ na drugą stronę. Wiele z jej wypowiedzi można traktować jako życiowe wskazówki:

"Nie ma większej straty czasu(...) niż mówienie słusznych rzeczy niewłaściwej osobie.

Sama bohaterka, jej cięty język, prawdomówność, profesjonalność w każdym calu, nadały książce dodatkowego uroku.

" Córeczka" na pierwszy rzut oka wydaje się powieścią niezbyt skomplikowaną. Ale dopiero po jej przeczytaniu, można dostrzec jak wielu spraw dotyka. Oprócz tych czysto kobiecych, jest jeszcze ta dotycząca zwykłego rodzica i jego odwiecznych  wątpliwości i pytań - "Gdzie jest granica poświęcenia się dla dziecka?" ,"Czy robiąc coś dla siebie wykazuje egoizm i od razu zaniedbuje swoje dzieci?" ,"Czy zawsze już będą towarzyszyć mi wyrzuty sumienia, jeśli robię coś wbrew swoim  dzieciom?"
Myślę, że czytając tę lekturę można znaleźć wiele odpowiedzi i wiele rzeczy sobie uświadomić.  Można odkryć także wiele życiowych prawd.

Na koniec, muszę się do czegoś przyznać. Czasem miałam wrażenie, że czytam niezwykły scenariusz sztuki teatralnej. Oczami wyobraźni widziałam jak aktorzy wchodzą na scenę i cytują fragmenty z książki. Myślę, że na jej podstawie powstałaby ( jeśli już nie powstała), bardzo ciekawa sztuka teatralna.


Polecam!!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu





poniedziałek, 18 lipca 2016

Pogranicze jawy i snu - "Wigilijne psy i inne opowieści" Łukitasz Orbitowski Wydawnictwo SQN

Łukasz Orbitowski debiutował na scenie literackiej pisząc opowiadania, a ja czytając je zadebiutowałam w gronie jego czytelników.

"Wigilijne psy i inne opowieści" to zbiór jedenastu historii.  Są one bardzo różne. Najczęściej toczą się w miejskich blokowiskach, gdzie wiedzie życie margines społeczny. Ale nie brakuje również terenów wiejskich, lub takich specyficznych jak np. pociąg. Ich bohaterowie to ludzie, którym w jakiś sposób już się w życiu nie powiodło, lub na skutek opisanych zdarzeń dopiero się nie powiedzie. To co łączy te wszystkie opowieści, to bardzo cienka granica między rzeczywistością, a tym co jest paranormalne. Nie brakuje w nich różnych zjaw, powstających z martwych trupów, czy też różnych wcieleń diabła. Opowiadania te choć przedstawiają ponadnaturalne zjawiska, to mówią o rzeczach czysto ludzkich, takich jak przyjaźń, miłość, skomplikowane relacje rodzinne, czy sens życia. Dopiero w kontekście tych wartości, pojawiają się mroczne stwory, które najczęściej są skutkiem wyrządzonego przez ludzi zła.

Przyznam szczerze, że po przeczytaniu tej książki, jestem w niemałym szoku. Po pierwsze, mam odczucie, że świat który nas otacza jest na prawdę zły, a ludzie w nim żyjący, są słabi i większości skazani na potępienie. Po drugie, jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłowości autora, a także jego sprytu. Niebywałe jest jak realnie opisuje rzeczy, które tak na prawdę rzeczywiste nie są. Choć w każdym opowiadaniu  mamy odniesienie to świata nienaturalnego, to opowiadanie jest tak skonstruowane, że czytelnik wierzy autorowi w stu procentach.  Po trzecie, myślę, że lepiej nie czytać tej książki przed snem - głowa wtedy za bardzo pracuje.

Warto też podkreślić, jak autor niesamowicie potrafi wychwycić i opisać naszą rzeczywistość, tą sprzed lat, oraz tą obecną. W nie jednej historii Orbitowski nawiązuje do poprzedniego ustroju. Pokazuje ilu ludzi i w jaki sposób tamtym czasie odniosło sukces, i jak ciężko było im potem odnaleźć się w nowym, wolnym świecie. Bardzo charakterystyczne, nawet teraz, jest dla mnie odnoszenie się do tego złego okresu w historii Polski, z pewnym sentymentem:

"Za komuny(...) nie mówię, że było jakoś dobrze. Ale za to każdy miał zapewnione to minimum, żeby dychać mógł. Miałeś mieszkanie?Miałeś. Jakąś pracę i szklankę mleka co wieczór."

Podobne wypowiedzi słyszałam nie raz z ust osób, które bardziej znają tamtą rzeczywistość, niż ja.

Odniesienie do naszego świata, przepełnionego informacjami, do tego jak przez sieć tracimy naszą prywatność, jak dajemy się temu ponieść bez zatsanowienia, pokazuje, jak złudny może mieć to wpływ na nasze życie.
 
Ten zbiór jest lekturą niezwykłą. Ciężko mi wskazać konkretną grupę czytelników, do której jest on skierowany. Myślę, że jej adresatem są wszyscy ludzie, którzy powinni trochę zastanowić się nad tym jak żyć, aby wszystkiego nie popsuć i docenić to co mają.  

"...bo zawsze jest czas, by zacząć od nowa."

Polecam !

Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN 

sobota, 16 lipca 2016

Stary, dobry przyjaciel..."Reksio. Wielka Księga Przygód" Wydawnictwo Papilon

Tego bohatera nie trzeba nikomu przedstawiać. Znają go dziadkowie, znają go rodzice i na szczęście... znają go też dzieci. Wydawnictwo Papilon zrobiło fantastyczną rzecz. Zgromadziło największe przygody Reksia w jednej książce. Ewa Barska i Marek Głogowski opracowali zabawne i pouczające teksty do ilustracji Wydawnictwa PIK.

W całym zbiorze jest dwadzieścia sześć opowieści o różnych przeżyciach naszego zabawnego psa. Przedstawione historie przede wszystkim bawią, ale też zawierają w sobie naukę. I tak poznajemy Reksia, który organizuje przedstawienie, koncert, czy też wycieczki samochodem dla kur, kaczek i innych przyjaciół z podwórka.  Reksio pokazuje też swoją odważną i mądrą naturę kiedy ratuje las przed pożarem; ptaszka, który wypadł z gniazdka, czy też wtedy, gdy organizuje pogotowie ratunkowe dla świnki Balbiny. Te i inne historie, przekazują dzieciom cenne lekcje dotyczące tego, jak należy zachować się w różnych sytuacjach, jak należy traktować innych, i jak ważna jest przyjaźń.
To co urzeka, zawłaszcza mojego synka, to spis treści. który zawiera oprócz tytułów rozdziałów małe obrazki. Dzięki nim, mój syn mimo, że nie umie czytać, może już sam wybrać opowiadanie, na które ma ochotę. Poza tym przed każdym rozdziałem następuje przedstawienie bohaterów danej opowieści. To z kolei buduje pewien rytuał przy czytaniu każdej z części.

Opisywana książka nadaje  się zarówno do wspólnego czytania, jak i do pierwszych kroków przy samodzielnym odkrywaniu tekstu. 
Opowieści o bohaterze, który jest już znany dzieciom z kreskówki, sprzyjają zainteresowaniu młodego czytelnika słowem pisanym. Najstarszy syn bardzo lubi sam wybierać sobie opowiadania, oglądąda ilustracje i słucha jak zaczarowany. Jego młodszy brat, choć jeszcze zbyt rozszalały by wytrzymać przy opowiadaniu, jak tylko widzi okładkę tej książki, od razu krzyczy "Jeksiu! Jeksiu!".

Bardzo chcę zachęcić do sięgnięcia po tę lekturę, ale coś mi się wydaje, że tak na prawdę nie muszę. Reksio broni się sam. A czytanie jego przygód, to gratka nie tylko dla najmłodszych, ale także dla starszych, którzy przy tym mogą co nieco powspominać.
 Polecam!!!!!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Papilon



piątek, 15 lipca 2016

Kwiaty, miłość, intryga.... "Tulipanowa gorączka" Deborah Moggach Wydawnictwo Rebis

Miałam ochotę przeczytać coś lekkiego, coś niezoobowiązującego. Myślę, że z książką "Tulipanowa gorączka" Deborah Moggach trafiłam idealnie. Jest to literatura niezbyt wymagająca. Zdecydowanie skierowana bardziej do kobiet, niż mężczyzn.

Akcja książki toczy się w XVII wieku w Amsterdamie. Bohaterów poznajemy w momencie, którym holenderskie miasto opanowuje"tulipanowa gorączka". Cebulki tych pięknych kwiatów są przedmiotem ogromnych transakcji finansowych. Dzięki nim  można w ciągu jednego dnia zyskać ogromną fortunę, innego przegrać wszystko. W tych okolicznościach, Cornelis Sandvoort zamawia swój portret wraz z żoną. Wykonać ma go wielki malarz Jan van Loos. Pod czas malowania obrazu między artystą,a żoną Cornelisa, Sophią, rodzi się uczucie. Od tego momentu następuje ciąg zdarzeń, który wpływa nie tylko na losy małżeństwa, ale również postronnych ludzi. Bohaterami zaczynają rządzić skrajne emocje od miłości, pożądania, przez chciwość, egoizm, aż do strachu przed karą bożą.

Jak już wspomniałam, lekturę czyta się niezwykle lekko i przyjemnie. Pomysł powieści jest bardzo ciekawy. Jej walory rosną, gdy uświadomimy sobie, że takie zjawisko jak "tulipomania", rzeczywiście miało miejsce, a artyści jak m.in. Jan van Loos, są realnymi postaciami.

Przy pomocy historii bohaterów, autorka dyskretnie wprowadza nas w świat holenderskiego miasta. Niezwykle sprytnie wplata różne zwyczaje, przesądy, jakie kierują życiem mieszkańców Amsterdamu.  Poznajemy ich świat, kulturę, zamiłowanie do malarstwa. Myślę, że te delikatnie wplecione elementy, bardzo wzbogacają treść powieści. Sam język jest również jedną z jej zalet. Jest bardzo plastyczny, porusza wyobraźnie czytelnika.

Książkę polecam tym, którzy potrzebują małego oderwania od rzeczywistości, problemów, czy też trudnych lektur.  Myślę, że warto się czasem po prostu zrelaksować.

Za książkę dziękuję

wtorek, 12 lipca 2016

Zagwostka goni zagwostkę, czyli "W cieniu prawa" Remigiusz Mróz Wydawnictwo Czwarta Strona

Muszę przyznać, że po nową książkę Remigiusza Mroza sięgałam z lekkim niepokojem. Seria "Parabellum" była wspaniała. Niestety następne książki tego autora, nie wywołały u mnie aż takiego zachwytu. Mimo to, miałam przeczucie, że kryminał retro osadzony na początku XX wieku, musi być co najmniej intrygujący. Nie zawiodłam się.

Erika Landeckiego, głównego bohatera powieści, poznajemy w momencie, w którym rozpoczyna nowe, stateczne życie. Po dosyć burzliwej przeszłości, zatrudnia się jako czyścibut na austriackim dworze, Raisental. Niestety jego "poukładany " świat rozsypuje się już pierwszej nocy. Na dworze dochodzi do morderstwa. Dziedzic rodu, Julius Reigner, zostaje zabity we własnej komnacie. Od razu podejrzenie pada na nowego pracownika. Niespodziewanie pojawiają się także dowody świadczące o jego winie. Landecki, z nieznanych mu przyczyn, znajduje się w pułapce, która oznacza dla niego karę śmierci. Rozpoczyna się desperacka walka o jego życie.

Początek powieści czyta się bardzo spokojnie. Ot zwykła, kryminalna historia, która dosyć szybko się rozwiązuje...przynajmniej tak sądzi czytelnik... Gdy wszystko wydaje się wyjaśnione, powieść tak na prawdę się rozkręca. Nabiera takiego tempa, że czasem ciężko utrzymać równowagę. Czytelnik traci rozeznanie, kto jest tym dobrym, a kto złym. Już nie jest jasne, kto jest twórcą intrygi i kto tak na prawdę steruje wydarzeniami. A gdy mamy wrażenie, że całą zagadkę rozwiązaliśmy, autor postanawia wywrócić wszystko do góry nogami i miesza nam w głowach od początku. Wtedy już niewiele brakuje, żeby zajrzeć na ostatnią stronę i skończyć to szaleństwo....(na szczęście Kuba nie umie mówić).


 
Autor w bardzo ciekawy sposób ukazuje tło historyczne. Widzimy ludzi na przełomie wieków. Tych którzy tkwią w starych przyzwyczajeniach, arystokrację kurczowo trzymającą się władzy i swoich przyzwyczajeń, oraz tych którzy już w bardziej nowoczesny sposób patrzą na rzeczywistość odrzucając dotychczasowe konwenanse. Poza tym autor przemyca również wizerunek Polaków z tamtych czasów, sposób ich traktowania w zaborze austriackim. Remigiusz Mróz ma, według mnie, wyjątkowy dar przedstawiania historii Polski. Robi to w tak ciekawy sposób, że jego powieści doskonale oddają ducha opisywanej epoki. 

Sam autor przyznał, że tworząc "W cieniu prawa" odpoczywał. Jego celem było to, by czytelnik również oderwał się od swojej rzeczywistości. Myślę, że udało mu się to osiągnąć. Jeśli więc poszukujecie dobrej, wciągającej lektury na wieczór (góra dwa), ta książka jest dla Was.

Gorąco polecam !

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


czwartek, 7 lipca 2016

Krowi materiał na przyjaciółkę czyli"Mama Mu na rowerze i inne historie" Jujja Wieslander, Tomas Wieslander, Sven Nordqvist Wydawnictwo Zakamarki

Jeśli szukacie książki dla dziecka, przy czytaniu której sami będziecie zanosić się ze śmiechu to "Mama Mu na rowerze i inne historie" jest  zdecydowanie dla Was. Opowiadania są dziełem dwóch twórców, Jujja Wieslander i Tomasa Wieslander. Całość wzbogacają sympatyczne ilustracje, które wykonał Sven Nordqvist.

Lektura opowiada o przygodach dwójki przyjaciół - krowy Mamy Mu oraz Pana Wrony. Dziwna jest to para- kompletnie różni, a idealni dla siebie. Mama Mu jest krową pełną życia, ciekawą, gotową poznawać świat, uczyć się nowych rzeczy. Pan Wrona jest za to stworzeniem trochę marudnym, narzekającym, pełnym obaw. Mimo różnego podejścia do życia, oboje bardzo się uzupełniają. Krowa swoją odwagą zmusza wronę do działania, co mimo wcześniejszych oporów daje mu ogromną radość. Zaś fakt, że Pan Wrona ma większą wiedzę i ogląd świata (głównie z powietrza), powoduje, że chętnie dzieli się on  z Mamą Mu swoim doświadczeniem. W ten sposób przeżywają bardzo różne przygody. W tym zbiorze opowiadań Krowa uczy się jeździć na rowerze, poznaje miasto, chodzi do biblioteki, tańczy, uczy się pływać, ale też i łowi ryby z Panem Wroną.

Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem. Dobrze czyta się ja dziecku, gdyż zawiera wiele sformułowań dźwiękonaśladowczych, takich jak "szast prast bum- przyleciał Pan Wrona"; "Wruuum.Przejechał traktor"; "Ciap, ciap, ciap."(krowa robi kupę) i wiele, wiele innych. Dzięki temu wspólne czytanie jest urozmaicone, a dziecko bardziej uruchamia swoją wyobraźnię.

Przygody Mamy Mu są niezwykle śmieszne. Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że Mama tu to taka krowa, z którą każda kobieta chciałaby się zaprzyjaźnić. Jest otwarta na świat, podziwia wszystko to co wokół niej się dzieje, niczym małe dziecko. Jej nurkowanie w stawie, gdzie pokazuje "pół zadu" i bardzo się tym cieszy, rozbraja do łez. Kiedy zjada kwiaty w kwiaciarni myśląc, że to jedzenie, w swojej naiwności i niewiedzy nie umie zrozumieć, dlaczego ludzie są na nią źli. Jest bardzo troskliwa. Gdy Pan Wrona się nie zjawia tak jak zawsze, wymyśla tysiące scenariuszy. Lubi dużo mówić. Oczywiście zwraca też  uwagę na wygląd -
  "Ależ muu- zaprotestowała Mama Mu i zmarszczyła brwi- przecież krowy wcale nie są grube". 
Gdy uzna, że łowienie ryb to tak na prawdę ich karmienie, to tak jest i nieważne, że wydaje się to absurdalne. Oczywiście to Pan Wrona się nie zna, a nie ona.
Pan Wrona jest nie mniej uroczy. Jego ciągłe krakanie, obawa, że dostanie "pióropleksji", pouczanie Mamy Mu, że jest tylko krową więc co ona może wiedzieć, także wywołuje uśmiech na twarzy.W tym ptaku jest nuta szaleństwa. Przykładem tego jest jego historia, w której utrzymuje, że jego mama jest tak na prawdę tygrysicą.

Książka jest przeznaczona dla starszych dzieci. Mój czterolatek śmiał się, gdy ją czytałam, ale nie do końca wszystko rozumiał. Dzieci mogą z niej wynieść wiele wartości. Chęć poznawania świata, wytrwałość w nauce, ukazywanie jakie korzyści może przynieść wiedza, no i oczywiście piękno prawdziwej przyjaźni, to tylko niektóre ze wspomnianych mądrości.

Jeśli macie ochotę spędzić czas z dzieckiem w atmosferze prawdziwej radości, to wybór tej lektury jest jak najbardziej trafiony!

Polecam!!!!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Zakamarki