wtorek, 31 maja 2016

Jak kryminał na weekend to koniecznie "Śmierć kolekcjonera" Agnieszka Pietrzyk Wydawnictwo Czwarta Strona


Dobry kryminał wciąga od pierwszej strony, trzyma w napięciu, miesza czytelnikowi w głowie, a na końcu przewraca wszystko do góry nogami. Myślę, że (z małymi szczegółami) można tak opisać najnowszą powieść Agnieszki Pietrzyk "Śmierć kolekcjonera".

Fabuła rozpoczyna się od aukcji papierów wartościowych odbywającej się w "Hotelu po Lwem" w Elblągu. Uczestniczy w niej m.in. znany kolekcjoner Henryk Szymański. Jest on bywalcem licytacji, i bardzo poważnym przeciwnikiem. Wieczór okazuje się być dla niego niezwykle bogaty w emocje, czego kontynuacją jest również noc.
Następnego dnia z rana, na jednym z elbląskich osiedli sąsiedzi odnajdują starsze małżeństwo, które powiesiło się w oknach własnego mieszkania. Kilka godzin później, ginie również Henryk Szymański. Od początku, te dwa zdarzenia mają ze sobą bardzo wiele wspólnego, jak choćby treść testamentu. Nad rozwikłaniem zagadki pracuje prokurator Milena Łempicka - Krol oraz komisarz Kamil Soroka. Para ta,  choć niezwykle profesjonalna w swojej pracy, w życiu osobistym gubi się niczym w labiryncie. To z ich perspektywy czytelnik poznaje rozwój wydarzeń.

Książka wciągnęła mnie od pierwszej do ostatniej strony. Tym, co przyciągnęło mnie na samym początku, był oryginalny pomysł dotyczący licytacji papierów wartościowych. Choć mało wiem na ten temat, od razu zainteresowałam się w sposobem funkcjonowania kolekcjonerów, poczułam emocje związane z walką o kolejny papier, to jak niektórzy tym żyją:

" Czasami myślę, że kolekcjonowanie ma sobie coś niezdrowego. Uzależnia, poza tym budzi w człowieku uczucie wiecznego nienasycenia. Chce się mieć coraz więcej i więcej coraz ciekawszych papierów wartościowych."

Do tej pory nie miałam kontaktu z taką tematyką, dlatego bardzo spodobał mi się sam pomysł.
Poza tym, umieszczenie centralnego zdarzenia książki w hotelu okazało się bardzo sprytnym zabiegiem. Tyle osób podejrzanych, zeznających różne rzeczy. Dzięki temu autorka dodatkowo namieszała czytelnikowi w głowie.

Bardzo ciekawy jest także, duet prowadzący wspomnianą sprawę. Za zaletę uznaję to, że wreszcie nie mamy do czynienia z komisarzem alkoholikiem, jak to najczęściej bywa w powieściach kryminalnych. Oczywiście bohaterowie nie są krystalicznie czyści. Mają swoje bagaże życiowe oraz specyficzne problemy. Są oni bardzo oryginalnymi postaciami. Przyznam, że po przeczytaniu kryminału, już mi ich brakuje w codziennym życiu.

W książce nie ma zbędnej tematyki. Czyta się ją jednym tchem. Jedynym minusem było dla mnie zbytnie nagromadzenie osób podejrzanych w śledztwie. Pewnie miało to na celu większe zaskoczenie czytelnika na końcu. Ja mimo wszystko odczułam to, jako przesyt.


"Śmierć kolekcjonera" nie jest nadzwyczajnym kryminałem, który zapiera dech w piersiach, ale jest na pewno bardzo dobrym kryminałem. Człowiek nie może się od niej oderwać, i chce wiedzieć więcej i więcej. Dla tych co lubią ten gatunek literacki, będzie to na prawdę niezła gratka i miło spędzony czas. Ot ! Dobra książka na weekend.

Polecam !!!!


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona



piątek, 27 maja 2016

Szukanie sensu życia czyli "Po co komu mamut?" Agnieszka Frączek Wydawnictwo EGMONT

Na początku maja, Literacki Egmont rozpoczął akcję "Poczytaj ze mną". Jej celem jest zapoznanie najmłodszych z podstawowymi gatunkami literackimi takimi jak baśń, przygoda, fantasy, humor. Dzięki temu dziecko może kształtować swój gust czytelniczy od najwcześniejszych lat. Ponadto, przedsięwzięcie zmierza do tego, żeby dzieci czytały książki wspólnie z kimś, z kim mogą przeżywać, dyskutować, odgadywać losy bohaterów. Jedną z pozycji w tym cyklu zajmuje bajka Agnieszki Frączek " Po co komu mamut?" z ilustracjami Joanny Rusinek, przeznaczona dla dzieci w wielu od 3 do 7 lat.



Książeczka opowiada o losach małego (niewymiarowego) mamuta, który po na prawdę wielu, wielu latach siedzenia na ścianie jaskini jako malowidło, postanowił wyruszyć w świat. W tej nowej rzeczywistości czeka go wiele przygód. Pozna stworzenia, które będą mu pomagać, ale także te, które będą chciały zrobić mu krzywdę. Mamut będzie szukał zarówno swojego miejsca na ziemi, jak i przeznaczenia.

"Po co komu mamut?", zgodnie z cechami gatunku, przyjmuje formę wiersza. Dzięki temu mój Mały Synek, po kilkakrotnym przeczytaniu tej historii, niektóre wersy sam już kończył.  Wspaniałe poczucie humoru, które towarzyszy opowieści, da radość nie tylko dziecku, ale także dorosłemu mogącemu zrozumieć i wychwycić więcej. Agnieszka Frączek pokazuje, jak ważna jest przyjaźń, nazywana przez nią kumpelstwem. "Kumpel" może na prawdę pomóc w potrzebie. A morał tej bajki uczy nas, tzn. nasze pociechy, że życie każdego stworzenia ma jakiś określony sens i cel.

Opisując tę książkę, nie mogę nie wspomnieć o cudnych ilustracjach Joanny Rusinek. Jej mamut jest tak urokliwy, że samemu chciałoby się go przytulić. Te obrazki też uruchamiają aktywność dziecka. Mój syn przerywał czytanie i sam opowiadał mi, co się będzie działo dalej (próbował przekazać to także swojemu najmłodszemu braciszkowi, który niestety był bardziej zainteresowany "opukiwaniem książki" celem sprawdzenia jej wytrzymałości).

Książeczka pobudza wyobraźnie dzieciaków, porusza w nich wiele emocji, a przy tym jest świetną zabawą. 

Myślę, że dodatkowym ważnym argumentem ( zwłaszcza dla rodzica) jest bardzo przystępna cena.

Nie pozostaje mi nic innego dodać, jak to że zachęcona tą bajką, już szykuje się na kolejne książki z cyklu "Poczytaj ze mną".

Ze stuprocentową pewnością polecam wszystkim tę lekturę !!! 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu EGMONT



środa, 25 maja 2016

Magia czytania albo czytanie o magii..."Archie Greene i sekret czarodzieja" D.D. Everest Wydawnictwo Rebis


"Samo słowo wyobraźnia , czyli imaginacja , pochodzi z tych samych źródeł co słowo magia, stąd też wiele wybitnych autorytetów (...) wysnuwa tezę, że ludzka wyobraźnia jest ostatnim śladem magicznych mocy, jakie niegdyś posiadał każdy człowiek."

Ale tak szczerze Drogi Czytelniku? Czy nie marzyłeś kiedyś o tym by być czarnoksiężnikiem? Czy nie chciałeś mieć zaczarowanej różdżki? Czy choć raz nie bawiłeś się w magiczne zaklęcia?....Hokus pokus... Jeśli choć na jedno z tych pytań odpowiedź jest twierdząca, i dodatkowo czujesz ogromną miłość do książek, to "Archie Greene i sekret czarodzieja" jest zdecydowanie lekturą dla Ciebie, bez względu na Twój wiek.
 
Książka opowiada o mały chłopcu, którego życie zmienia się w dniu dwunastych urodzin. Bohater dostaje niespodziewany prezent od nieznanego adresata - starą książkę napisaną w nieznanym języku. Dołączony jest do niej list nakazujący doręczenie jej do księgarni w Oxfordzie. Od tego momentu nic nie jest już takie jak było. Archie odkrywa rodzinę o której nie miał pojęcia, dowiaduje się o istnieniu Magii. Nowo odkryta wiedza wciąga go w świat Strażników Płomienia - ludzi, których zadaniem jest chronić magiczne książki, a przez to świat przed działaniem czarnej magii. Od teraz jedyną rzeczą jak łączy jego poprzednie życie z obecnym  jest miłość do książek. Niestety, siły zła dążą do panowania nad światem, i jak się okazuje to Archie musi odegrać dużą rolę w walce z nimi. Ten pojedynek pozwala mu także na odkrycie jego rodzinnych tajemnic oraz własnego przeznaczenia.

Książkę czyta się jednym tchem. Przygody Archiego "oczarowują" czytelnika. Nagle, z szarej rzeczywistości przenosimy się do świata, w którym z książek potrafią wyskakiwać różne stworzenia, od rycerzy po złe wilkołaki.  Książki przemawiają ludzkim głosem i mają swój piękny świat. Okazuje się, że kryją w sobie wiele uczuć oraz przewrotności. 

Czytając tę historię poczułam się jak dziecko, które wciąga się w inną rzeczywistość i koniecznie chce dowiedzieć się co jest dalej.  Dobrze jest czasem oderwać się od tego dorosłego życia i poczuć się odrobinę beztrosko.

Myślę, że Mały Czytelnik będzie miał ogromną frajdę poznając Archiego Greene'a. Ta książka wywoła na pewno wiele emocji, od radości po odrobinę strachu. Powieść ta na pewno uruchomi wyobraźnie, a może też "zaszczepi" u najmłodszych pasję czytania książek. W końcu każda książka może okazać się magiczna.

Polecam tę lekturę każdemu, kto chce poczuć, choć odrobinę magii.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Rebis .

czwartek, 19 maja 2016

Miłość do jedzenia we francuskim wydaniu- "W mojej francuskiej kuchni" Susan Herrmann Loomis Wydawnictwo Literackie

OSTRZEŻENIE!!!! Nie czytać tej książki z pustym żołądkiem!!!!

Amerykanka, Susan Herrman Loomis,  ponad dwadzieścia lat temu przeprowadziła się do francuskiego miasteczka, Louviers. Przez ten czas odbywała wiele kursów, uczyła się nowych rzeczy, nawiązywała przyjaźnie, wtapiała się we francuskie życie. Obecnie prowadzi kursy kulinarne i pisze książki kucharskie. Jedną z nich jest " W mojej francuskiej kuchni".

Książka ta nie jest typowym zbiorem przepisów, choć zawiera ich aż osiemdziesiąt pięć. Jest to opowieść o tym jak żyją Francuzi, jak ważne jest dla nich jedzenie, jego celebrowanie oraz czynności z nim związane. Według Loomis, Francuzi po prostu kochają dobrze zjeść, a niektórzy przy tym kochają także gotować. 

Autorka wprowadza nas w świat francuskiej kuchni opowiadając o swoich doświadczeniach, ale też o przyzwyczajeniach żywieniowych swoich najbliższych przyjaciół. Dzięki temu możemy zobaczyć jak różne osoby, różnie wszystko organizują, a mimo to osiągają ten sam cel, jakim jest np. celebracja śniadania, dbanie o to by posiłek składał się odpowiedniej liczby dań, przyrządzanie rozpływających się w ustach deserów. 
Loomis przekazuje nam sporo dobrych rad co do organizacji kuchni, co do tego jak podawać warzywa, owoce, czy jak myć sałatę. Mnóstwo jest także porad dotyczących odpowiedniego duszenia mięsa, przyrządzania różnego rodzaju sosów (przede wszystkim winegret ), kruchego ciasta czy majonezu.
W rozdziale dotyczącym serów autorka zabiera nas do wspaniałego, serowego świata. Poznajemy różne rodzaje tego cudownego przysmaku. Uczymy się jak go podawać.  Opisy serów są wprost obłędne. Wielbiciele tego produktu na pewno dadzą się ponieść serowej wyobraźni.Przyznam szczerze, że ten rozdział oraz część dotycząca deserów, były dla mnie najtrudniejsze. ("ślinka ciekła", a w brzuchu burczało - patrz OSTRZEŻENIE).

Kiedy się czyta "W mojej francuskiej kuchni" czas na chwilę się zatrzymuje. Czytelnik daje się ponieść tej ciepłej, przyjaznej atmosferze jaka wypływa z książki. Oczami wyobraźni widzi to małe miasteczko, w którym wszystkie sklepiki są koło siebie, i w których można dokonać zakupów najświeższych i najlepszych produktów. Autorka na prawdę potrafi zauroczyć i zachęcić do podjęcia kulinarnych prób. W tym miejscu muszę dodać, że przepisy jakie się tam znalazły, nie są wydumane. Opisane potrawy można spokojnie przyrządzić w warunkach domowych. W razie jakiegoś typowego francuskiego składnika, autorka podaje zamienniki, które można znaleźć w naszym kraju.

Urocze są także rady dotyczące dobrego zachowania i historie z czego one wynikają jak np. ta dlaczego nie należy wycierać kawałkiem chleba sosu z talerza. Po rozwiązanie tej zagadki zapraszam Was do lektury " W mojej francuskiej kuchni".


Za książkę dziękuję



środa, 18 maja 2016

Polska mafia kobiecym okiem - "Królowa mafii" Piotr Pytlakowski, Monika Banasiak Wydawnictwo Rebis

Na początku lat 90-tych miejscowość Pruszków zasłynęła przede wszystkim jako siedziba mafii. To tu istniał półświatek przestępczy, który zajmował się między innymi wymuszaniem haraczy, zabójstwami na zlecenie, przemytem alkoholu i narkotyków, rozprowadzaniem środków odurzających. Masa. Słowik. Kiełbasa. Dziad. Pershing. To tylko niektóre z pseudonimów  gangsterów, którzy prowadzili  nieczyste interesy. Ciekawe było stwierdzenie, iż "Pruszków jest tam gdzie kończą się Reguły" ( Reguły to miejscowość tuż przed Pruszkowem).
Przyznam szczerze, że niewiele wiedziałam na temat polskiej mafii. Oczywiście słyszałam o takich osobach jak Słowik czy Masa. Z doniesień medialnych dowiadywałam się o porachunkach mafijnych. Ale tak na prawdę nie interesowałam się  tym na czym polega działalność polskich gangsterów, kto w niej uczestniczy , i jak wygląda ich życie.  Dopiero w ten świat "wprowadziła" mnie  kobieta zwana "królową mafii"- Monika Banasiak, była żona Andrzeja Banasiaka zwanego "Słowikiem". W rozmowie z Piotrem Pytlakowskim postanowiła opowiedzieć swoją historię i swoje spojrzenie na świat "mafijnych bossów".

Książka jest głównie opowieścią Moniki Banasiak, czasami uzupełniana dialogiem prowadzonym z Piotrem Pytlakowskim. Dziennikarz dopytuje Monikę o pewne kwestie, które mogą czytelnika zainteresować.

Monika Banasiak rozpoczyna swoją historię od luźnych opowieści o swojej rodzinie, ojcu, matce, o babci, która  w latach 60-tych, 70 tych prowadziła na Saskiej Kępie słynną kawiarnie "Sułtan", gdzie spotykali się artyści tacy jak np. Agnieszka Osiecka. Te historie na temat rodziny miały na celu pokazać, że bohaterka pochodziła z dobrego domu, wychowała się w środowisku z zasadami.  Była osobą bardzo ambitną- chodziła do dobrych szkół, studiowała medycynę. Mimo tego, na czwartym roku  rzuciła naukę i wyszła za  mąż za jednego z najbardziej znanych gangsterów w światku przestępczym. Sama podsumowuje to w ten sposób:

"Ja nie wierzę, że człowieka kształtuje środowisko, w jakim żyje. Myślę, że człowiek się rodzi z pewnymi cechami charakteru i oczywiście kreuje go dom rodzinny (...), ale myślę że  to charakter, urodzenie i geny decydują o losie ludzkim"

Monika w kolejnych rozdziałach książki opowiada jak poznała Andrzeja, jak zrodziła się ich miłość, jakie życie prowadzili. Okazuje się, że wejście w świat gangsterów oznaczało dla niej wielkie przygody, podróże, wspaniałe imprezy, szaleństwo. Brudne interesy, były gdzieś obok, tzn. według bohaterki, ona była gdzieś obok.W tym światku przestępczym, jako żona Słowika, cieszyła się wielkim szacunkiem i sympatią pozostałych członków mafii. Traktowano ją  z wielkim poważaniem. Ale to wszystko trwało do momentu, w którym  Słowik został aresztowany. Po wielu latach czekania, w końcu pokochała innego, czym naraziła się ludziom ze światka pruszkowskiego. Ostatecznie sama padła ofiarą zeznań innych gangsterów. Wylądowała w areszcie śledczym. Spędziła tam ponad 2 lata. Przeżycia z tym związane stanowią dużą część opowieści, zwłaszcza, że rozmowa Piotrem Pytlakowskim prowadzona była dwa miesiące po wyjściu z aresztu.

Pomimo wielkiej szczerości w wielu kwestiach,  o pewnych sprawach Monika nie opowiada. Została ona oskarżona m.in kierowanie gangiem, więc  ze względów procesowych odmawiała udzielenia odpowiedzi na wiele pytań. Niemniej jednak, to o czym opowiada, jest niezwykle szokujące i zaskakujące.  Poza tym trudno uwierzyć, że kobieta tak inteligentna, władająca tyloma językami, chodząca do teatru, kina, oczytana świadomie prowadziła takie życie. 
Jej związek ze Słowikiem jest dominującym elementem całej historii. Trzeba przyznać, że ze słów Moniki, można wyczytać na prawdę wielkie uczucie. Wydaje się, że ono wcale nie minęło.

Podczas lektury w czytelniku rodzi się wiele sprzeczności. Z jednej strony zaczyna bardzo lubić Monikę, z drugiej nie może pogodzić się z tym, że wybrała takie życie. I choć bohaterka wielokrotnie w książce podkreśla, że nie zrobiła niczego złego, to fakt, że pozostawała w tym świecie bez żadnego sprzeciwu, gdzie inni ludzie doznawali wielu krzywd, budzi oburzenie.

Historia ta jest niesamowita. Możemy dzięki niej poznać życie nie tylko Moniki, ale też sposobu życia innych gangsterów oraz ich rodzin.

Miłość. Mafia. Nielegalne interesy. Porachunki. Świat więzienny. Czego chcieć więcej. Trzeba po prostu przeczytać!
Polecam!!!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Rebis.




niedziela, 15 maja 2016

Pozornie niepozorna lekcja historii. Anna Dziewit - Meller "Góra Tajget" Wydawnictwo Wielka Litera

Holocaust, eksterminacja, obozy pracy, obozy śmierci, masowa zagłada. Tematyka ta powraca dość często w dzisiejszym świecie. Najgoręcej w polityce,  przy okazji błędów popełnianych  w przemówieniach, wypowiedziach  (np. " polskie obozy koncentracyjne"), obarczaniu się wzajemną odpowiedzialnością, "przeciąganiu liny", na to kto bardziej zawinił. I choć dzięki taki wpadkom temat jest obecny, jest medialny, to sedno sprawy jakby zanikało. Ludzie skupiają się na kłótniach, a zapominają, o tym, że trzeba przekazywać historię następnym pokoleniom i zadbać o to by do takiej sytuacji nigdy więcej nie doszło. I tu pojawia się literatura. Literatura przypomina i przestrzega, czego doskonałym przykładem jest nowa książka Anny Dziewit- Meller "Góra Tajget".

Autorka opowiada nam o preludium Holocaustu, czyli o akcji T4. Ten proces miał na celu usunięcie ze społeczeństwa najsłabszych jednostek- chorych i niepełnosprawnych dzieci. I tak jak Spartanie pozbywali się  niemowląt niespełniających wymagań do życia w górach Tajgetu, tak niemieccy lekarze zabijali chore dzieci, aby zapewnić sobie materiał do badań.

Choć autorka używa języka dosyć dosadnego, to mimo wszystko, tę straszną historię opowiada nam niezwykle delikatnie. Pokazuje ją z bardzo różnych perspektyw. Jest wizja człowieka współczesnego, Sebastiana, który troszczy się o los swojej nowo narodzonej  córki i który nie może uwierzyć, że kiedyś miała miejsce taka tragedia. Mamy też wersję dr Gertrudy Luben, lekarki dokonującej zbrodni na niewinnych dzieciach. Jest opowieść o małej Zefce, która doznała koszmaru wojny najboleśniej jak tylko może kobieta. I wreszcie mały Rysio, który był ofiarą akcji T4. Te wszystkie historie łączy ze sobą los małego Adika, opisany jako ostatni rozdział książki.
Anna Dziewit-Meller wie jak trafić do czytelnika, jak mu przypomnieć i go przestrzec. Robi to przez pryzmat dzieci. Większość z nas jest rodzicami. Kto zostanie matką albo ojcem wie, że od tej chwili życie już toczy się inaczej. Nagle ktoś inny staje się od nas ważniejszy. I tak jak Sebastian cierpi katusze na myśl o niebezpieczeństwach jakie mogą spotkać jego córkę, tak każdy z nas próbuje przepędzić z głowy czarne scenariusze dotyczące naszych dzieci. Kiedy czyta się historie życia Zefki czy Rysia, nasze serca truchleją na myśl, że gdyby człowiek miał pecha i urodził się ok. sto lat wcześniej to, to mogło spotkać jego dziecko. Nie wyobrażam sobie dosadniejszej przestrogi. 

Niestety w obecnych czasach nie lubimy sobie psuć humorów. Jesteśmy raczej nastawieni na przeżywanie radości życia, niedawanie się smutkom. Dlatego literatura odnosząca się do tak bolesnych spraw może nas odpychać. Przyznaje szczerze, że choć byłam ciekawa nowej powieści autorki, i choć miałam ją od marca, to odkładałam w czasie tę lekturę. "To nie ten moment", "nie mam siły na tak "ciężką" książkę", "i tak miałam trudny dzień, po co go sobie psuć". Wymówki, wymówki, wymówki. Tymczasem powinniśmy czytać, poznawać i przypominać sobie wszystko bo:

"Kto nie pamięta historii skazany jest na jej ponowne przeżycie." George Santayana

Mając na sercu los naszych dzieci i przyszłych pokoleń, pamiętajmy, a to potwierdza fakt, że warto przeczytać  książkę Anny Dziewit-Meller.

czwartek, 12 maja 2016

Ulubione książki Fi..lipa, Fra...nia i Ku..by !


W związku z tym, że dzień dziecka już tuż tuż, postanowiłam podzielić się swoim doświadczeniem, a raczej doświadczeniem moich synów, i pokazać ich ulubione lektury . Chłopaki uwielbiają oglądać i "czytać" książki, czasem przy ciekawej pozycji potrafią spędzić nie jedno popołudnie. 
Mimo różnicy wieku preferują tę samą literaturę, choć każdy z nich w inny sposób ją odbiera. Z Filipem (3,5 roku) można rozmawiać i dyskutować właściwie na każdy temat,  Franio (1 rok 9 miesięcy) jest na etapie pytania "cio to?", natomiast Kuba (7 miesięcy) ocenia książki po ich smaku...

Przedstawiam zbiór różnorodnych opowieści, które dotąd zgromadziliśmy.
Zapraszam do książkowego świata moich synów !

1. Jeśli zwierzęta, to tylko "Zoologia" Jolle Jolivet Wydawnictwo Egmont Polska






Ta pozycja, to niesamowity atlas zwierząt. Młody człowiek może poznać bardzo różne gatunki stworzeń z całego świata. Są one bardzo ciekawie pogrupowane- na te żyjące w wodzie morskiej, w wodzie słodkiej, w oceanie, na ziemi, te które mają paski i te w centki....
Na samym końcu znajduje się indeks wszystkich  bohaterów książki, więc nawet dorosły może się czegoś dowiedzieć.
Dziecko w trakcie zabawy odkrywa poszczególne zwierzęta, nazywa je, dowiaduje się gdzie żyją.  Dodatkową atrakcją jest szukanie w każdej grupie - "klum kluma" czyli kameleona :) Jeden minus - cienkie strony- nasze pierwsze kartki nie wytrzymały nawet godziny od momentu zakupu.
  

2 . Jeśli tworzenie różnych historii to tylko z serią  "Mam Oko" Daniel Mizieliński, Aleksandra Mizielińska: "Miasteczko MamOko"; "MamOko na Liczby", "MamOko na Litery" Wydawnictwo Dwie Siostry.
 
 
W tych książeczkach poznajemy różne postacie, takie jak hipopotamica Otylia Sadełko, królicza rodzina Hyców czy zebra Aleksander Pasek. Żyją sobie w miasteczku MamOko. Każdy z nich przeżywa własną przygodę, która ujawnia się na kolejnych stronach książki. Ale żeby dowiedzieć się co się stało z każdą postacią, trzeba mocno wytężyć wzrok i uruchomić wyobraźnie. I tak np. żyrafa Filip Żyraf na pierwszej stronie wybiega z domu, żeby gdzieś biec na kolejnych kartkach i krok po kroku odsłaniać to co mu się przytrafiło.
Oglądając te książeczki dziecko uruchamia swoją małą główkę. Poznaje różnych bohaterów, szuka ich, opowiada co robią, co się z nimi dzieje i co się może stać, zaczyna dostrzegać mnóstwo szczegółów.
Wspaniałe jest to, że dziecko uczestniczy w tworzeniu tej opowieści.
Tych samych bohaterów spotkamy w dwóch mniejszych książeczkach, które służą poznawaniu liter i liczb przez maluchy.

3. Jeśli interaktywna zabawa to tylko z Herve Tullet - "Naciśnij mnie",  seria o TurLuTuTu. Wydawnictwo Babaryba

Te lektury, choć na pierwszy rzut oka na dorosłych mogą nie zrobić wielkiego wrażenia, to dziecku dają niesamowitą frajdę. Już od pierwszej strony mały czytelnik musi albo coś nacisnąć, albo podmuchać, albo wypowiedzieć magiczne zaklęcie, żeby coś zadziało się dalej.  A dzieją się rzeczy magiczne: kulki rosną, zmieniają kolory. TurLuTuTu  przemieszcza się, robi psikusy.Jest przy tym ogromnie dużo śmiechu i szaleństwa, a przy tym nauki. Na prawdę fantastyczna zabawa.
4. Pokój moich synów bez książek o samochodach? Niemożliwe! Seria Mały chłopiec- "Poznaj maszyny budowlane z Borysem"; "Poznaj ciężarówki z Czarkiem"; "Wóz strażacki Jacka","Radiowóz policyjny Pawła" Wydawnictwo Olesiejuk
Bohaterowie- Borys, Jacek, Paweł, Czarek - prezentują nam auta w różnej postaci, w różnych sytuacjach i miejscach. Dzieci odkrywają nazwy samochodów, kolory, uczą się spostrzegawczości, uczestniczą w tworzeniu historii. Dodatkowo na każdej stronie są różne zadania - trzeba odnaleźć fragment samochodu, wskazać odpowiedni kolor czy odpowiedzieć na jakieś pytanie. Dla każdego małego fana samochodów te lektury będą niezłą gratką.


5. I ulubiona dźwiękowa książeczka Frania - "Mój dom" Kelly Caswell Wydawnictwo Olesiejuk
Książeczka ukazuje nam domek, jego wnętrze i otoczenie. Poznajemy różne miejsca razem z dźwiękami im towarzyszącymi. Można usłyszeć dzwonek do drzwi , szczekanie psa, odgłos kosiarki czy bąbelki w basenie. Wesoła zabawa pobudzająca wyobraźnie dziecka za pomocą dźwięków.

Polecamy !!!!!!

wtorek, 10 maja 2016

Dojrzewanie z muzyką w tle... "Beatles" Lars Saabye Christensen Wydawnictwo Literackie

Help... Yellow submarine... Let it be...Come together... Love me do... Nie wyobrażam sobie nikogo,kto chociażby raz w życiu nie słyszał jednej z tych piosenek. Legendarny zespół The Beatles  wpływał na życie wielu pokoleń. Wyznaczał trendy. Ich muzyka zmieniała się, dojrzewała, dotykała poważniejszych spraw.  Mimo, że minęło tyle czasu The Beatles mają ciągle ogromną rzeszę fanów. Do dnia dzisiejszego zespół pozostaje inspiracją dla wielu twórców, jak się okazuje także pisarzy.
Historia muzyków z Liverpool'u, stała się tłem dla ukazania losów bohaterów nowej książki Larsa Saabye Christensena "Beatles". Książka ta podbiła serca ludzi na całym świecie. Zdobyła również i moje.

Powieść opowiada o losach czwórki przyjaciół- Kima, Ola, Seba i Gunnara. Poznajemy ich gdy mają po czternaście lat. Są młodzi, szaleni i zafascynowani muzyką zespołu The Beatles.  Ich pasja przejawia się w noszeniu długich włosów, przyjęciu pseudonimów John, Paul, George i Ringo, oraz na poważnych spotkaniach, podczas których po raz pierwszy wspólnie odsłuchują nowe płyty zespołu. Chłopcy wierzą w swoją wspaniałą przyszłość. Marzą o założeniu zespołu The Snafuss. Przeżywają swoje pierwsze miłości, rozstania. Muszą też odnaleźć się w rzeczywistości, w której wiele się dzieje - wojna w Wietnamie, rewolucyjne rozruchy, walka między kapitalistami, a socjalistami. Wszystko to wpływa na dojrzewanie chłopców, wymusza na nich określone postawy, decyzje. Christensen pokazuje nam proces zmiany jaka wraz z muzyką Beatlesów, zachodzi u Kima, Gunnara, Seba i Ola. 

Na początku książka rozbawiała mnie do łez. Perypetie szkolne, ale także przygody poza naukowe, opisane i skomentowane były w sposób rozbrajający:

"Beret przerzucił kartki w jego zeszycie i przeczytał na głos "Nasz wychowawca jest najlepszym nauczycielem na świecie". Po klasie zaniósł się szum.(...)wszyscy byli zgodni, że to najśmielsze twierdzenie od czasów tego o Jezusie chodzącym po wodzie."

Ale im bohaterowie stawali się starsi, tym lektura robiła się bardziej poważna. Śmiech zastąpił smutek. Pojawiało się co raz więcej refleksji na temat życia, dojrzewania, ale też i historii. Nie dało się oderwać od myśli, że człowiek jest pełen beztroski, marzeń i planów, dopóki nie zderzy się z rzeczywistością. Nieoczekiwane zdarzenia, to kogo spotykamy na swojej drodze, a także to kogo na niej musimy pożegnać, wpływa nasz charakter i nasze życie. Ale nie tylko środowisko i otoczenie nas kształtuje. Muzyka, literatura, czy filmy,  nie pozostają bez wpływu na nasze losy, tak jak muzyka Beatlesów, ale też i The Rolling Stones, Boba Dylana czy Jima Morisona wpływała na życie bohaterów książki.

Odkąd zaczęłam czytać "Beatles", nieustannie towarzyszyła mi myśl, że jej klimat przypomina mi atmosferę panującą w serialu „Cudowne lata”. Oprócz losów bohaterów, którzy borykają się z tym co im życie przynosi, w obu historiach, mamy wspaniale pokazane przemiany jakie zachodziły w świecie, osiągnięcia takie jak pierwsze kroki człowieka na księżycu. Jeśli ktoś lubił oglądać Kevina Arnolda, na pewno odnajdzie się w historii Kima i jego przyjaciół.

O książce mogę pisać tylko w superlatywach. Naprawdę warto po nią sięgnąć i przeżyć to wszystko z chłopakami. Czyta się ją z zapartym tchem i  bardzo szybko mimo, że jest to ponad siedemset stron .

Polecam gorąco!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.




piątek, 6 maja 2016

Pomysły rodzą się same ! - "Opowiem Ci mamo - Co robią Auta" Nasza Księgarnia

Jako Mama trzech synków wiem, że w naszych zabawach sprawdzają się książki, które mają twardą oprawę ( dłużej wytrzymują, a i czasem brata można mocniej uderzyć ;) i te które mają choćby jeden samochód. A jak już mają "tjaktoj"  ( traktor), to już możemy siedzieć godzinami i o tym rozmawiać. Dlatego książka z serii "Opowiem Ci mamo - Co robią auta" jest dla nas idealna. Piękne rysunki autorstwa Artura Nowickiego wzbogacone są o wiersze Marcina Brykczyńskiego.

Już pierwsze strony, choć tak na prawdę są wstępem, zatrzymują nas na dłużej. Mamy tu przedstawioną piękną polanę na której jedne auta odpoczywają, innej grają w karty, jeszcze inne fotografują. Ten początek doskonale obrazuje całość lektury. Jest ona naszpikowana szczegółami. Cały czas można odkrywać coś nowego, zaskakującego.



Na następnych stronach poznajemy różne życiowe sytuacje i miejsca, w których znalazły się samochody, takie jak: zakorkowana ulica, wypadek na drodze,warsztat  pełen dziwnych narzędzi, salon z samochodami, przejście graniczne, plac budowy czy rajd samochodowy.Nie mogę nie wspomnieć o ulubionej części mojego synka Franka, czyli o maszynach pracujących na polu- jest w niej mnóstwo traktorów, kombajnów, a nawet maluchów łowiących ryby .

Oprócz różnych historii autorzy tej przepięknej książki dodatkowo dołączyli elementy zabawy połączonej z nauką - znajdowanie różnic pomiędzy dwoma rozłożonymi na części samochodami, czy labirynt ze znakami drogowymi.
 
Książeczka przeznaczona jest dla dzieci w wieku od 2 do 6 lat.  Dziecko podczas jej oglądania niesamowicie się uaktywnia. Zaczyna dostrzegać różne szczegóły, opowiada historie, zadaje mnóstwo pytań. Uruchamia  zarówno swoją wyobraźnię, jak i pamięć. 

Jeśli doświadczyliście kiedyś sytuacji, w której dziecko potrafiło stać godzinami przy drodze i patrzeć na przejeżdżające samochody,albo nie ruszać się z miejsca gdzie pracują maszyny budowlane, to uwierzcie mi, ta książka jest dla Was. 
Super spędzony czas bez wychodzenia z domu!


środa, 4 maja 2016

Nowości wydawnicze....Zmiana nurtu swojego życia czyli " Patyk" Hanna Samson Wydawnictwo Znak Literanova


Powieść o traumatycznym przeżyciu i jego skutkach. Powieść o odnajdywaniu siebie i swojego życia. Powieść o trudnych relacjach matki z córką. Powieść o różnych losach kobiet- bitych, zdradzanych, zdradzających. 
Każde z powyższych zdań stanowi opis najnowszej powieści Hanny Samson " Patyk".

Bohaterką książki jest Barbara. Kobieta pracuje w jednym z warszawskich wydawnictw. Jest oddana swojej pracy w tak dużym stopniu, że wiedzie samotny żywot. Jedynym jej towarzyszem jest pies Foka. Pewnego dnia  Barbara zostaje zaatakowana w garażu tuż pod swoim mieszkaniem. Napastnik złapał ją od tyłu, ale nie zablokował prawej dłoni.  Ponieważ kobieta miała w ręce nożyczki, dźgnęła go w brzuch. Udało jej się uciec. Od tego momentu rozpoczął się w jej głowie ogromny proces przeobrażeń. Barbara nie mogła pogodzić się z tym, że zabiła człowieka. Obawiała się tego, że pójdzie do więzienia. W głowie odtwarzała cały czas scenę przesłuchania. Nie wytrzymując napięcia, ostatecznie wyjechała do swojej matki, do Łodzi. Powrót do domu, w obliczu tego co się stało, miał ogromne znaczenie dla kobiety. Wróciły do niej dawne uczucia, ale tym razem lepiej dawała sobie z nimi radę.  Okazuje się, że to czego się wcześniej bała jak np. wieczne niezadowolenie matki czy kontakt z byłym chłopakiem, nie było takie straszne. Zaczęła analizować swoje dzieciństwo i młodość. Odnowiła kontakty z czasów szkolnych, niektóre tylko po to by dać upust zemście. Jej działania, mniejsze lub większe, zaczęły oddziaływać na innych ludzi. Barbara to zauważyła i zaczęła zmieniać swoje życie.

Hanna Samson, podobnie jak w innych swoich powieściach, stworzyła portret psychologiczny kobiety, która musi odnaleźć swoje miejsce w świecie. Bohaterka tej książki od dzieciństwa była tłamszona, obrażana, traktowana w sposób, w który obniżał jej poczucie własnej wartości. Zawsze tylko grzecznie służyła ludziom, nigdy się nie narzucała, ani tym bardziej przeciwstawiała. Była ludziom posłuszna, bo tego od niej oczekiwano. Rzadko udawało jej się wyrazić własne zdanie. Tymczasem, to czego doświadczyła wpłynęło na nią wyzwalająco :

" Perspektywa więzienia sprawiła, że wyszłam na wolność". 

Człowiek tak długo tłumiący w sobie emocje, w momencie w którym wyłącza hamulce, nagle traci kontrole. Wydaje mu się, że wszystko może. Bywa to zgubne, czego doświadczyła sama Barbara. Zaczęła dostrzegać, że ulegania tej "wolności" w bardzo duży sposób wpływa na innych ludzi. Niedowartościowanie, a wrecz nienawiść do własnej osoby może być niszczycielską siłą oddziałującą na innych.

Podczas lektury zastanawiało mnie to, że  bohaterka bardzo przeżywała fakt, że kogoś zabiła, natomiast, w ogóle nie myśli o tym kto i dlaczego chciał zabić ją. Było to dla mnie trochę dziwne. Brakowało mi  trochę tego rodzaju strachu, tych emocji.
Ponadto, niektóre sceny wydawały mi się trochę naciągane, mało realistyczne jak np. dawanie nauczki mężczyźnie stosującego przemoc fizyczną wobec jej przyjaciółki. Ale gdy przeczytałam książkę do końca, to całe przerysowanie nabrało większego sensu.

Przeczytanie tej powieści skłania nas do refleksji czy fakt, że nie jesteśmy do niczego przywiązani podczas naszego życia, brak więzi, zangażowania ułatwia nam odchodzenie z tego świata; czy może jednak łatwiej odejść wiedząc, że się żyło, mimo  że się wszystko traci. Pewne jest to, że czasem trzeba jakiegoś zdarzenia, nawet bardzo mocnego, by zmienić tor naszego życia. To tak jak ten tytułowy "patyk", który zmienia nurt strużki wody wpływającej do studzienki.

"Ale wystarczało przyłożyć patyk. Tworzył przeszkodę zmuszającą strużkę do zmiany planów".

Mimo tego, że książkę czytało mi się bardzo lekko i szybko, to w trakcie lektury wydawało mi się, że nie będę zachęcała do jej lektury. Ale kiedy przeczytałam całość, dopadło mnie tak dużo refleksji,wątpliwości. Moja głowa nie mogła przestać pracować (a była już noc).Myślę, że to najlepszy dowód na to, że warto sięgnąć po tę pozycję. Wiele osób może odnaleźć w niej podobieństwo do własnego życia, choćby niezbyt zdrowe relacje z matką, które tak bardzo rzutują na przyszłe życie. 

Polecam tę książkę, gdyż porusza ona "struny" często niezbyt przez nas używane.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.