środa, 3 sierpnia 2016

Trochę wspomnień, trochę zachęty... Festiwal Stolica Języka Polskiego. Szczebrzeszyn.

Mając trzech małych chłopaczków nie jest łatwo wyrwać się z domu, nawet gdzieś niedaleko, a co dopiero do innego, większego miasta. Dlatego też, takie wydarzenia jak Targi Książki, czy Big Book Festival przechodziły mi koło nosa. Ale gdy pewnego, pięknego dnia, przeczytałam na stronie Anny Dziewit-Meller, że 31 lipca wybiera się  do Szczebrzeszyna na Festiwal Stolica Języka Polskiego, pomyślałam, że takiej okazji nie można przepuścić. Bardzo szybko zrobiłam do mojego męża najsłodsze ze słodkich oczu ...dodałam błagalne...."prooooszę" i po paru ruchach organizacyjnych - udało się. By połączyć moje zainteresowania z wypoczynkiem, postanowiliśmy przekonać moich rodziców by zabrali się z nami. Wspólnie zwiedzaliśmy Roztocze, a po południami, dzięki wysiłkom całej rodziny, ja mogłam posłuchać mądrych ludzi piszących książki.

Festiwal zaskoczył mnie wcześniej, niż się zaczął. Zgromadzenie w jednej miejscowości  tylu wielkich pisarzy, fascynujących ludzi; wydawało mi się niemożliwe do zrealizowania. A jednak przyjechali Wiesław Myśliwski,  Małgorzata Szejnert, Olga Tokarczuk, Anna Dziewit- Meller, Marcin Meller, Łukasz Orbitowski, Marcin Kołodziejczyk, Cezary Łazarkiewicz... i można tak jeszcze wyliczać i wyliczać. Uroku dodawał prowadzący większość spotkań Michał Nogaś.

Dla mnie, jako osoby która niestety obecnie ma niewiele możliwości rozwoju (jednak małe stworzenia pochłaniają większość czasu i wysysają ogromną ilość energii), udział w każdym spotkaniu był bardzo ważny i dużo wniósł do mojej głowy. Ale żeby tam być, trzeba było nieźle się napocić. Po pierwsze, wszystko musiało być skrupulatnie zaplanowane. Jeśli nie było możliwe pozostawienie dzieci w domu  w którym mieszkaliśmy ( z różnych względów, które to mogą stanowić osobną historię), cała moja rodzina gotowa do drogi ruszała do szkoły w której odbywały się wspomniane wydarzenia. Dwa wózki, jeden rower, torba z jedzeniem i piciem, no i modlitwy żeby wytrzymali! Chłopcy choć na początku cierpliwi, potem zgłaszali protesty. Trzeba jednak przyznać, że dobre to dzieci, bo chyba tylko raz urządzili scenę podczas której oczy wielu słuchaczy, zamiast w stronę pisarzy, zwrócone były na mnie. No ale chodziło o to czyj będzie telefon z bajkami! Sami rozumiecie, że takie awantury nie mogą być zbyt ciche... Nie powiem, spojrzenia ludzi i ich miny, dużo mówiły o tym co myślą. Szkoda, że nie wszyscy wiedzą ile trzeba zachodu by przy trójce maluchów móc zrobić coś dla siebie, no i tego, że czasami dzieci bywają niegrzeczne, choćbyśmy nie wiem ile sił dokładali do ich wychowania. Ale to znów temat na odrębną opowieść.

Choć trzeba było dzielić uwagę między Małych Drewniaków, a mądre głowy; to na prawdę było warto. Podczas spotkań autorskich poruszane były tematy prozaiczne - o tym jak wygląda praca autorów, skąd biorą się ich pomysły - ale także sprawy już większej wagi jak nasze życie, historia, polityka i przyszłość. Nawet jeśli jakiś pisarz nie był mi znany, i tak fascynowało mnie to co miał do powiedzenia. Mój Tata, który akurat mniej interesuje się literaturą, był zachwycony rozmową Michała Nogasia z Cezarym Łazarkiewiczem i jego żoną Ewą Winnicką. A to była tylko jedna z wielu pogawędek. Na prawdę każda z nich była bardzo pouczająca.

Rozczarowała mnie trochę frekwencja. Zdaje sobie sprawę, że Szczebrzeszyn nie jest położony w centrum Polski, ale jednak spodziewałam się większej liczby osób. Co prawda kameralność spotkań, czyniła je jeszcze bardziej wyjątkowymi, mimo to szkoda, że mając tak wiele ciekawych ludzi na wyciągnięcie ręki, tak mało osób z tego korzysta.

Podsumowując, jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć choćby w części Festiwalu Stolica Języka Polskiego. Muszę przyznać, że czułam się jak mała dziewczynka, która znalazła się wśród "gwiazd", a to, że jeszcze mogłam z nimi porozmawiać, poprosić o autograf, przyprawiało o zawrót głowy. (Chyba to widać na powyższym zdjęciu  - tylko to nadaje się do czegokolwiek, pozostałe jakoś nie wyszły- to chyba ze emocji). Choć przypłacone było to dużym poświęceniem ( nie tylko moim), i choć czasami bolało mnie, że jestem tak blisko, ale z niektórych wydarzeń muszę zrezygnować, to czuję się spełniona.

A piszę to wszystko, żeby podziękować mojemu mężowi i rodzicom, że dali mi szansę poszerzania swoich zainteresowań, ale też po to by zachęcić tych z Was, którzy mają taką możliwość, do wybrania się do Szczebrzeszyna. Festiwal trwa do niedzieli. Jeszcze wiele wspaniałych pisarzy zawita na Roztocze. Mariusz Szczygieł, Zygmunt Miłoszewski, Michał Rusinek... to tylko przykładowe nazwiska (Że nie wspomnę o koncertach i innych atrakcjach). Jeśli nie macie planów na weekend - wybierzcie ten kierunek! Na prawdę warto! Ja, gdybym tylko mogła, pewnie  bym stamtąd w ogóle nie wyjeżdżała!

A tu znajdziecie więcej szczegółów http://stolicajezykapolskiego.pl/

Jedźcie... no jedźcie... robię najsłodsze ze słodkich oczu...



2 komentarze:

  1. Aniu, całe szczęście, że mąż dobry ale jak się ma taką fajną żonę to nie ma innego wyjścia. Z wielkim podziwem obserwuję Twoje fascynacje książkami, zwłaszcza, że jak sama piszesz przy trzech urwisach, trudno znaleść chwilę czasu. Bardzo lubię czytać Twoje recenzje i czasami zastanawiam się czy sama nie powinnaś zacząć pisać książek. Ja obiecuję, że wszystko co napiszesz przeczytam przynajmniej 3 razy. Pozdrawiam i życzę dalszego zapału w pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu! Dziękuję za tak miłe słowa. Aż mi się łezka w oku zakręciła. Muszę też podziękować Ci za to, że chyba jesteś największym czytelnikiem tego bloga, i że tak wszystko udostępniasz. Bardzo mi to pomaga i dzięki temu zdobyłam nowych odbiorców :) postaram się pisać jeszcze lepiej i jeszcze więcej, sprawia mi to ogromną frajdę i daje trochę oderwania od świata tych małych rozrabiaków! Jeszcze raz wielkie dzięki! Buziaki !!

      Usuń