poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Klasyka w nowym wydaniu "Kupiec wenecki. Shylock się nazywam" Howard Jacobson Wydawnictwo Dolnośląskie

Wszyscy wielbiciele twórczości Szekspira mają w tym roku nie lada gratkę. W związku z przypadającym w 2016 roku 400-leciem  śmierci Szekspira, autorzy powieści bestsellerowych podjęli się opowiedzenia na nowo znanych dzieł wielkiego mistrza. Do tej pory pojawiły się trzy powieści. Jedną z nich jest "Shylock się nazywam" Howarda Jacobsona przypominająca komedię "Kupiec wenecki".

Historia rozpoczyna się na cmentarzu, gdzie poznają się dwaj mężczyźni, Strulovitch i Shylock,  którzy są jednocześnie bardzo podobni, jak i różni. Obaj są Żydami (choć różnią się podejściem do swojej religii), obaj przeżyli stratę swoich żon (choć każdy w inny sposób),  obaj mają problemy z córkami (choć każdy na innym etapie). Rozmawia im się tak dobrze, że Strulovitch zaprasza Shylocka do swego domu. Od tego momentu zaczyna się właściwa opowieść, w którą wplątują się kolejne osoby.

Autor w ciekawy sposób przedstawia nam klasykę, jednocześnie ironizując na tameat otaczającej nas rzeczywistości. Zastosowane "krzywe zwierciadło" bawi, ale także daje do myślenia nad sensem życia. Dominującą kwestią jest sprawa religii, zwłaszcza judaizmu. Gorliwość wyznania miesza się tutaj z antysemityzmem.  Ponadto, wiele ze swoich ukrytych myśli, odnajdą tu ojcowie dorastających córek. Ich strach o swoje "księżniczki", wątpliwości, kiedy trzeba działać, a kiedy usunąć się w cień, to tylko niektóre z refleksji przedstawionych przez pisarza.

Książka jest ciekawą powieścią, czytającą się w miarę lekko, z dosyć dobrym poczuciem humoru. Osobiście mam jednak problem z prozą Howarda Jacobsona. Już wcześniej czytałam jego powieść "Kwestia Finklera" (za którą otrzymał Nagrodę Bookera). Mimo tak wielkich zachwytów, mnie jego książki nie porywają. Nie sprawia mi trudności sama lektura. Trudność sprawia mi powrót do niej. Nie czuję się przez nią "pochłonięta". Tak też było i tym razem. Może wynika to z faktu tak dużej dywagacji na temat judaizmu. W obu tych powieściach bohaterowie dużo , naprawdę dużo, mówią o tym co to znaczy "być Żydem". Te prowadzone dyskusje bardziej mnie męczyły, niż zachęcały do dalszego czytania.

Pomimo moich osobistych urazów myślę, że warto sięgnąć po tę książkę, zwłaszcza w kontekście wielkiego dramaturga, Szekspira. Jest to wspaniała okazja by albo do niego powrócić, albo dopiero go poznać.

Polecam!

Za książkę dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz