Chciałabym móc napisać, że "Małe życie" jest tak radosne, zabawne, beztroskie, jak fotografia powyżej. Egzemplarz książki i czterech mężczyzn, to jedyne cechy łączące obrazek z powieścią. Reszta to dużo większy ciężar i powaga sytuacji. Książka tak poruszająca, że nie można się od niej oderwać.
Bohaterami są czterej przyjaciele. Poznali się w college'u i od tej pory ich losy łączą się, przeplatają, wzajemnie na siebie oddziałują, wspólnie dojrzewają. Każdy z nich zajmuje się czym innym. JB jest malarzem, Malcolm architektem, Willem aktorem, a Jude prawnikiem. Choć mogą na sobie polegać w każdej sytuacji, to jednak nie wiedzą o sobie wszystkiego. Szczególnie tajemniczy jest Jude. Nie lubi dzielić się swoją przeszłością. To co ukrywa jest niezwykle trudne i bolesne. Te przeżycia nie mogą nie mieć wpływu na jego przyszłe życie, ale też i losy bliskich mu osób.
Kiedy zaczęłam czytać, spodziewałam się typowej amerykańskiej książki o przyjaciołach (bo jak inaczej), o ich życiu w Nowym Jorku, o miłości, przygodach i może jakiś niewielkich dramatach. Myślałam, że będzie lekko i przyjemnie. Tymczasem, zawartość wywołała u mnie szok, który można określić pojęciem "brak słów". "Brak słów" by ją opisać, "brak słów" by przekazać jak wielkie spustoszenie powstało w mojej głowie, "brak słów" by umiejętnie zachęcić Was do jej przeczytania.
Są w niej momenty, które wstrząsają. Są one tak poruszające, że czytelnik łapie się na sprzeczności- od "nie chcę już tego czytać" do "nie mogę się oderwać". Autorka przedstawia nam swoich bohaterów bez upiększeń, obdartych ze wszystkich zabezpieczających warstw. Pokazuje ich, takimi jakimi są, jak ich ukształtowało życie. Jednocześnie, poznajemy piękno ich przyjaźni, jak zaznacza sama Hanya Yanagihara "męskiej przyjaźni". Widzimy ile człowiek jest w stanie zrobić dla drugiego, jeśli tylko mu zależy, jeśli darzy kogoś prawdziwym uczuciem. Z drugiej strony możemy także dostrzec jak skomplikowana jest psychika ludzka. Czasem, choć człowiek wie, że potrzebuje pomocy, rozumie, że ma problemy, mimo wszystko blokuje się na ratunek. Nie pozwala innym by do niego dotarli, robi wszystko, żeby ich zniechęcić, uważa, że nie jest wart takich reakcji.
Doskonale ukazany jest motyw poczucia własnej wartości. Widzimy ile zależne jest od tego, co siedzi w naszych głowach. Choćby nie wiem jakie dowody pojawiały się na świecie, dopóki w naszej głowie nie zrodzi się samoakceptacja, każdy wysiłek drugiej osoby pójdzie na marne.
Powieść opisuje się bardzo trudno. Po jej przeczytaniu w głowie kłębi się wiele refleksji. By móc się nimi podzielić trzeba byłoby zdradzić szczegóły fabuły, a to z kolei popsułoby każdemu poznawanie tej książki. Co jest pewne, po jej skończeniu ciężko się otrząsnąć,a już na pewno zacząć czytać coś nowego.
Choć objętość oraz niezbyt lekka ( w zakresie tematyki ) lektura mogą zniechęcić wielu, ja osobiście gorąca namawiam do przeczytania tej powieści. Kiedy wkracza się w świat bohaterów, on pochłania czytelnika bez reszty. Nie da się jej odłożyć, nie da się pozostać obojętnym.
Polecam ! !
Ps. Dodatkowo,w treści można wyszukać sobie takie perełki jak np. ta:
"Cóż,
najtrudniejszą rzeczą w byciu rodzicem jest umiejętność zmiany
perspektywy. Im lepszy w tym jesteś, tym lepiej na tym wyjdziesz."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz